"Bóg, który dał nam życie, dał nam wolność."
"Polska rzeczpospolita weimarska" Andrzej Sadowski w Rzeczpospolitej
Polska rzeczpospolita weimarska, Andrzej Sadowski
W czasie jednej z konferencji poświęconej przyszłości polskiej sceny politycznej występujący na niej czynny weteran wypowiedział kwestię, która jest kluczem do zrozumienia fenomenu odwołanego wicemarszałka Sejmu. Stwierdził on mianowicie, że obecna ordynacja bardzo utrudnia ruchy integracyjne na pewnej części sceny politycznej. Nie postulował bynajmniej ordynacji z jednomandatowymi okręgami wyborczymi, lecz użalał się, że „możliwość wskazywania przez wyborców kandydatów na liście do głosowania ogranicza w znacznym stopniu zawarte przez liderów partyjnych porozumienia. Kandydaci walczą bowiem między sobą, a potem jeszcze miesza wyborca”(cyt. za Polityką nr 45, s. 23).
Tak więc wyborca dla wybranego z jego woli i łaski polityka stał się przykrą konsekwencją istnienia systemu demokratycznego (o który kiedyś zresztą walczył) i rytuału wyborczego. Potwierdza to tylko narastanie zjawiska alienacji części klasy politycznej. Problemy zwykłych, żyjących poza enklawami wielkich aglomeracji, ludzi redukują się do danych statystycznych GUS-u. Ponad trzy miliony bezrobotnych stają się w ten sposób przykrym, co prawda, ale makroekonomicznym parametrem. Makroekonomiczna racja stanu nie pozwala zaś na dostrzeżenie ludzkiego wymiaru tragedii. Rosnące bezrobocie od 1998 roku jest jednym z mierników nieefektywności funkcjonującego w Polsce systemu społeczno-gospodarczego. Podobnie, sukces byłego wicemarszałka i jego ugrupowania jest miarą tej nieefektywności. Jego przyczyną nie jest defekt demokracji, wolnego rynku czy niski poziom edukacji społeczeństwa - ale system, który stał się demokracji i wolnego rynku jedynie imitacją. Podobne procesy zachodziły m.in. we Francji, Włoszech czy też Austrii. Były z reakcją na rytualnie nie realizowane obietnice wyborcze, którym nie mogły już podołać silnie zetatyzowane gospodarki, oraz na stworzenie ponadpartyjnych systemów partycypacji w korzyściach płynących z władzy. Niezależnie od haseł i sztandarów, z którymi zwyciężały ugrupowania będące do tej pory poza głównym nurtem politycznym, ich sukcesy wyborcze były zawsze oznaką większego lub mniejszego poziomu kryzysu zasiedziałych elit politycznych.
Były wicemarszałek nie jest więc fenomenem ale nieuchronną konsekwencją ewolucji systemu. Jej etapy wyznaczają m.in. takie symboliczne momenty, jak zasądzenie sześciu złotych kary za notoryczne łamanie porządku prawnego. Od tego orzeczenia zmieniło się znaczenie oraz sens sprawiedliwości w naszym kraju i wszystko stało się już możliwe. Przyczyn dla których były wicemarszałek znalazł się w parlamencie jest znacznie więcej. Tylko on jest w stanie pojechać do zwykłych, prostych kupców - nie tylko w celu wstrzymania egzekucji prawomocnego wyroku sądowego. W tym samym czasie inni politycy przecinają wstęgi na kolejnych wielkich budowach etatystycznego systemu. Różnica z jaką dotychczasowe rządy traktowały prostych przedsiębiorców i np. koreańskich inwestorów jest nie tylko różnicą między rosnącą dyskryminacją tych pierwszych a nieograniczonymi przywilejami drugich, ale ma charakter fundamentalny w rozumieniu funkcjonowania mechanizmów rynku i demokracji. Zasiedziała klasa polityczna, konkurująca między sobą z drugorzędnymi dla przyszłości kraju hasłami, w momencie wzbierających niczym fale powodzi korupcji i bezrobocia, nie była w stanie stworzyć wyrazistej i wiarygodnej wizji rozwoju Polski. Elita polityczna porzuciła busolę zasad, które konstytuują państwo i społeczeństwo. Dzisiejsza dramatyczna sytuacja naszego kraju jest tylko nieuchronną konsekwencją tej postawy.
(„Polska rzeczpospolita weimarska”, Rzeczpospolita, 1-2.12.2001)