"Żaden człowiek nie ma prawa nie tylko zabierać cudzej pracy czy jej owoców, ale nawet dowolnie określać jej wartości."
Kontrrewolucja Wilczka, Plan Balcerowicza
Andrzej Sadowski
Kontrrewolucja Wilczka, Plan Balcerowicza
Kilkanaście lat temu rozpoczęła się w Polsce kontrrewolucja gospodarcza. Momentem zwrotnym było uchwalone w grudniu 1988 roku prawo - jeszcze przez ostatni rząd ancie regime - zwane ustawą Wilczka. Stała się, niedoścignioną do tej pory, konstytucją polskiej przedsiębiorczości. Późniejsze zmiany polityczne, uwolniły ją od ograniczeń przechodzącego do historii ustroju. W Polsce nastąpiła, na niespotykaną skalę, erupcja przedsiębiorczości. Wystarczyła zasada, że co nie jest zabronione, jest dozwolone oraz wiara we własne możliwości. Z krzątaniny świeżo upieczonych przedsiębiorców, którym wówczas nikt nie przeszkadzał, wyłaniał się spontaniczny ład wolnego rynku. Nie rozumiał go świat ówczesnej opozycji, jak fundamentalny jest on dla rzeczywistej zmiany systemu. Było to szczególnie uderzające przy Okrągłym Stole, gdzie część opozycji chciała przywrócenia ograniczeń dla przedsiębiorców z dekretu PKWN. Dzięki rynkowej jej części, skupionej w Akcji Gospodarczej, oraz postawie ówczesnych władz nie doszło do reglamentacji przedsiębiorczości. W dziesiątą rocznicę tych wydarzeń, część liderów ówczesnej opozycji przyznała się, że ich wyobraźnia gospodarcza, kończyła się na przywróceniu samorządu robotniczego w przedsiębiorstwach państwowych. Brak w tamtym akurat czasie, pomysłów na urządzanie gospodarki, sprzyjał zarówno żywiołowi polskiej przedsiębiorczości jak i prof. Leszkowi Balcerowiczowi, który otrzymał misję stworzenia planu gospodarczego. Utorowała mu drogę, niezwykle trudna politycznie, decyzja premiera Mieczysława Rakowskiego o uwolnieniu cen żywności. Jednego dnia kilkukrotnie zwiększyła się cena masła i innych artykułów spożywczych. Mimo takich sytuacji wywołujących lęk i niepewność, z nadzieją akceptowano zmiany. Dość szybko zaczęły być widoczne. Szare ulice zmieniały się kolorowych opakowań towarów sprzedawanych wprost z polowych łóżek, samochodów czy na zaimprowizowanych straganach. Cudzoziemca, który w tym czasie odwiedzał Polskę, uderzało wszechobecne słowo ”hurtownia”. Zdarzeniom, które były jak rwąca i wzbierająca rzeka, nadał makroekonomiczne ramy plan Leszka Balcerowicza. Jego istotą było otwarcie na konkurencję zewnętrzną (praktycznie zniesiono cła przywozowe), oraz wymienialny pieniądz. Towarzyszyła temu likwidacja najgorszych patologii gospodarki planowej. Zaprzestano podtrzymywania niewydolnych jej sektorów. Ich upadek oszczędził i uwolnił zasoby, które były latami systemowo marnotrawione. Należały do nich m.in. zasoby ludzkie. Paradoksalnie miarą sukcesu planu było bezrobocie. O ile dziś, wskazuje na przeregulowanie gospodarki i niszczący ją fiskalizmu, to wówczas oznaczało postęp w likwidacji starej gospodarki. Zamknięcie jej rozdziału, nie byłoby możliwe bez determinacji Leszka Balcerowicza i grupy współpracowników. Stał się on na zawsze - zarówno dla stronników jak i przeciwników - symbolem tamtego okresu.
Zmiany, gdzie kilka milionów ludzi straciło z dnia na dzień zajęcie, nie mogłyby się powieść, gdyby nie inna odpowiedzialna decyzja rządu Tadeusza Mazowieckiego. Umożliwiono pracownikom likwidowanych państwowych zakładów, skorzystanie ze wcześniejszych emerytur lub rent. Bez tego, świadomego i koniecznego, w tym czasie rozwiązania, mógłby nie być ciągu dalszego „transformacji”. Trzeba pamiętać, skąd w naszym kraju i w jakich okolicznościach, znalazło się tyle osób w systemie emerytalno-rentowym. To, że dziś szuka się w nim nędznego schronienia, jest wyłącznie dowodem na dramatyczny brak pracy w naszym kraju. Jakże odmienna była sytuacja kilkanaście lat temu. Uwolniony kapitał przedsiębiorczości polskiego społeczeństwa, w ciągu kilku lat stworzył blisko 6 milionów nowych miejsc pracy. Miało to miejsce w procesie „prywatyzacji oddolnej”, czyli tworzeniu od podstaw, nowych przedsiębiorstw. W „prywatyzacji odgórnej’, czyli prowadzonej przez rządy, zazwyczaj zwalniano pracowników. Trwa ona już drugie dziesięciolecie, a jej znaczenie dla jakości naszej gospodarki było i jest marginalne. To eksplozja prywatnej przedsiębiorczości i stworzenie przez nią milionów nowych miejsc pracy, odmieniło polską gospodarkę i nasz kraj. O ile Leszek Balcerowicz stał się symbolem tamtego czasu, to zbiorowym bohaterem były rzesze polskich przedsiębiorców. To ich umiejętność w korzystaniu z wolności, niespożyty entuzjazm i gotowość ryzyka, przesądziły o powodzeniu planu i całej zmianie systemu. Do jego ugruntowania, zabrakło decyzji o przekazaniu własności państwowej obywatelom. Nie tej, wyimaginowanej, z zadrukowanego papieru świadectw Programu Powszechnej Prywatyzacji, ale konkretnej, jak mieszkanie czy sklepik. Byłaby to, najradykalniejsza cywilizacyjnie i nieodwracalna zmiana w naszej historii. Dziś wróciliśmy do sytuacji, o której przed 1989 rokiem pisał, chrześcijański liberał, Mirosław Dzielski: trzeba ze źródła bogactwa narodowego, jakim jest wolna praca zepchnąć biurokratyczną górę. Po piętnastu latach historia zatoczyła koło. Zaskakujące jest jednak to, że twórcy zmiany systemu gotowi są przypisać ją zrządzeniu losu, niż własnemu świadomemu działaniu oraz przedsiębiorczości naszych obywateli. Biorąc udział w tych przemianach i odgrywając w nich nierzadko pozytywną rolę, nie zrozumieli, że gospodarka jest fenomenem społecznym, nie fizycznym. Pisał o tym Krzysztof Dzierżawski, zauważając, że gdyby politycy i ekonomiści przyjęli to do wiadomości, musieliby porzucić marzenia o możliwości pozytywnego wpływu na zjawiska gospodarcze. A to z tego względu, że gospodarka z kilkoma milionami prywatnych przedsiębiorstw, przypomina bardziej strukturę mrowiska, niż pociągu z tą czy inną - ulubioną przez polityków i ekonomistów - lokomotywą.