"Bóg, który dał nam życie, dał nam wolność."
Konferencja prasowa Centrum im. Adama Smitha o projekcie Konstytucji i referendum
Konferencja prasowa Centrum im. Adama Smitha
O projekcie konstytucji i referendum
Konstytucja uchwalona 2 kwietnia 1997 roku ma swoje zalety i wady. Niewątpliwą zaletą jest to, że została uchwalona, że przyzwoicie reguluje prawa osobiste i polityczne i że umacnia niezależną pozycję sądów powszechnych i administracyjnych.
Uchwalona konstytucja ma też swoje wady, których nie wypada nam przemilczeć, a które nie są podnoszone w debacie publicznej. Polityczni przeciwnicy nowej ustawy zasadniczej zwracają uwagę na błędy, których nie ma, bądź krytykują cokolwiek, aby zaznaczyć swoje odrębne stanowisko.
Zwolennicy i przeciwnicy nowej konstytucji zgodni są co do jednego - uchwalona konstytucja jest zbyt długa. Tę krytykę również my podzielamy. Jednak nie to jest najważniejsze.
Na ostatecznym kształcie przyjętej ustawy zasadniczej zaciążyła wadliwa ustawa konstytucyjna o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji RP. Podobnie jak w sejmie I kadencji, wymuszała ona bardzo długie i jałowe prace przygotowawcze, które zabierają około 2 lat (połowa kadencji parlamentu); oddała przygotowanie projektu konstytucji w ręce Komisji Konstytucyjnej, której znakomita większość członków była znacznie bardziej zaabsorbowana bieżącymi sprawami legislacyjnymi. W efekcie wszystkie ważne decyzje polityczne w sprawie przyszłej konstytucji zostały zepchnięte na koniec kadencji parlamentarnej, kiedy partie polityczne szukają dodatkowych szans wyborczych. Projekt konstytucji staje się wówczas ofiarą najbliższej kampanii.
Kolejnym strategicznym błędem popełnionym w czasie prac nad konstytucją, było metodologiczne założenie, że ostateczny tekst ma być rezultatem szerokiego kompromisu politycznego. Kompromis konstytucyjny pomylono jednak z kompromisem politycznym. W ramach takich kompromisów można zapewnić, że każdy uczestnik Komisji Konstytucyjnej będzie miał swój przepis; będzie więc lex Grześkowiak, lex Pastusiak, lex Rokita, lex Ikonowicz. Nie da to jednak dobrej ustawy zasadniczej. Kompromis konstytucyjny musiałby polegać na dobrej, całościowej koncepcji systemu politycznego kraju i na pozyskaniu wokół niej ugrupowań politycznych i społeczeństwa.
Konstytucja przeładowana jest instytucjami, które w racjonalnym systemie konstytucyjnym nie wymagają wzmianki, na przykład Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, szef Sztabu Generalnego, a Rada Polityki Pieniężnej przypomina chybiony pomysł Rady Trójstronnej z projektu obywatelskiego. Członkowie Rady Polityki Pieniężnej będą mieli olbrzymią władzę nad gospodarką, będą wybierani według kryteriów ściśle partyjnych, nie będą jednocześnie konstytucyjnie opowiedziani. Ponoszący odpowiedzialność konstytucyjną Prezes NBP może stać się marionetką Rady. O niebezpieczeństwie takiego upolitycznienia świadczy historia KRRiT.
Jak na ironię, KRRiT ma być strażnikiem wolności słowa. Ten administracyjny, polityczny i partyjnie zorientowany organ może być strażnikiem wielu innych wartości, ale na pewno nie wolności słowa.
Na straży praw i wolności obywateli w państwie prawnym mogą stać tylko sądy. Rolę tę tymczasem przypisano błędnie Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Rzecznik może być w społeczeństwie instytucją rozjemczą i pomocną w przypadku naruszenia prawa. W sytuacji wprowadzenia skargi konstytucyjnej rola RPO ulegnie zmianie. Jakkolwiek nie uważamy za konieczne zniesienie tej instytucji, to jej konstytucjonalizacja, a tym bardziej rola przypisana jej w ustawie zasadniczej jest błędna (zbyt wyniosła).
O wiele lepiej w początkowych stadiach przygotowania projektu wyglądała kluczowa sprawa skargi konstytucyjnej jako instrumentu ochrony praw i wolności. Ostatecznie została ona zredukowana do możliwości skarżenia jedynie tych ustaw, na mocy których sądy wydały prawomocne przeczenie. Oznacza to, że nie przysługuje nam skarga konstytucyjna na bezczynność sądów powszechnych, jakkolwiek mamy prawo do wyroku sądowego w rozsądnym terminie. Nie przysługuje nam też skarga przeciwko ustawie, która nie będzie mogła być przedmiotem rozstrzygnięcia sądowego, a która może ewidentnie godzić w nasze wolności, np. przepisy ustaw policyjnych o kontroli korespondencji i rozmów telefonicznych w trybie operacyjnym.
Na tle kilku technicznych przepisów dotyczących sądownictwa, np. co do składu Krajowej Rady Sądownictwa, dziwi brak przepisu „wymuszającego” publiczną debatę nad kandydatami na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Sędziowie ci będą mieli ogromną władzę. Dotychczasowa praktyka ich wybierania przez sejm jest jak najgorsza. Wybory są często zakulisowe, bez debaty publicznej, co dla posłów jest mało ważnym punktem porządku sesji plenarnej. Skoro Konstytucja przewiduje odpowiedni czas na kampanię wyborczą np. do senatu, gdy władza senatora będzie nieporównywalnie mniej istotna niż władza sędziego TK, to konieczność wyboru możliwie najlepszych pod każdym względem prawników jest strategicznie ważniejsza dla pomyślności ludzi i państwa.
I wreszcie sprawa praw socjalnych. To bardzo ważna materia życia publicznego, ale jest to kwestia nie tyle konstytucyjna, ile czysto polityczna. To sprawa ustawodawstwa zwykłego, podporządkowania pewnej zasadzie ogólnej, tak jak u naszego zachodniego sąsiada zasadzie państwa socjalnego. Wówczas praw socjalnych konstytucja już nie zawiera. Najczęściej z korzyścią dla tych praw, o czym przekonuje przykład Szwecji, Kanady, USA czy Niemiec, klasycznych państw socjalnych. Tymczasem u nas mamy i samą zasadę niejasną w interpretacji, nazwaną: „Zasadami sprawiedliwości społecznej” i rozbudowane do absurdu (np. prawa kombatantów) prawa socjalne. Sam rozdział dotyczący praw socjalnych zawiera klasyczne w państwach starych demokracji prawa osobiste i polityczne, jak np. prawo do nauki. Niedobrze się też stało, że z konstytucji zniknął przyjęty wcześniej przepis określający, że prawa socjalne są przede wszystkim zadaniami samorządowych i państwowych władz publicznych.
Wady tego dokumentu sprawiają, że jest on nie na miarę XXI wieku i nie odpowiada wymaganym współcześnie standardom konstytucyjnym w europejskim kręgu kulturowym.