"Z jedynego systemu nie wydobędziemy się długo: ze słonecznego."
Jak zdobyć Świat, ale nie raz na dwadzieścia pięć lat
Świat obiegła wiadomość, że Polska jest pierwsza w Europie i siódma na świecie w Global Benchmark Complexity Index1. Radość trwała krótko, bo okazało się, że jest to światowy ranking skomplikowania przepisów. Pierwsza lokata w Europie oznacza, że politycy nie mogą nawet pocieszyć się gorszą sytuacją po sąsiedzku. Biblijna zasada, że ostatni będą pierwszymi, znalazła potwierdzenie w tym indeksie, bo najlepsze miejsca zajmują Jersey, Hongkong i Irlandia.
Jest to kolejny, jeden z wielu rankingów, po wolności gospodarczej, korupcji czy przyjazności systemu podatkowego, pokazujący, że poziom dobrobytu i rozwoju zależny jest od jakości systemu, a ten od dobrego lub złego rządzenia.
Zespoły naukowców i ekspertów nie tylko porównują czas wydania takiej czy innej decyzji i wyroku, ale też analizują konstrukcje rozwiązań, które do tego prowadzą. Powstają diagnozy, które w każdej firmie działającej na konkurencyjnym rynku, przynajmniej wywołałyby znacznie więcej niż przejście nad wynikami do porządku dziennego.
Samo trwanie w swoich granicach nawet potwierdzonych traktatami i gwarancjami międzynarodowymi w dzisiejszych czasach niewiele jednak daje, o czym przekonuje się nie tylko Ukraina. Rządzący tym państwem traktowali je inaczej niż dawniej imperia swoje kolonie. W tym samym czasie w innych krajach pozbywano się wrogiego ludziom i przedsiębiorczości systemu jak toksyny, która osłabiała organizm społeczny oraz instytucje państwa i czyniła je podatnymi na wszelkie patologie. Czas pokazał, że nicnierobienie to nie tylko rozlewające się poza własne granice morze biedy skutkujące emigracją za chlebem, ale też wystawianie kraju na pokuszenie sąsiadujących z nim drapieżnych reżimów.
Tego, czego nie mamy, to czasu na marnotrawienie go.
Każdy uczciwy polityk oraz odpowiedzialny rząd i parlament w sytuacji ewidentnego realnego zagrożenia państwowości nie tylko zastanowiliby się nad doraźnymi działaniami, ale też rozpoczęliby zmiany wzmacniające potencjał społeczny, a tym samym gospodarczy ojczyzny, za którą są odpowiedzialni.
Wszystko jest do tej zmiany gotowe. Rządzący dysponują analizami krajowymi i międzynarodowymi w każdej możliwej dziedzinie. Zapoznali się również z doświadczeniami innych krajów, objeżdżając w oficjalnych wojażach wielokrotność długości równika. Skoro są i materiały, i doświadczenia, to jaki jest problem z wyborem właściwego rozwiązania? Jak zauważył już Monteskiusz – sprawy handlowe nie znoszą formalności. Naprawdę wystarczy przyjąć proste rozwiązania z innych krajów, które stoją najwyżej w rankingach, gdzie pierwsze miejsce oznacza, że tam jest naprawdę dobrze. Nie zmieniono by w Polsce systemu w 1988 roku, gdyby słuchano tych wszystkich zastrzeżeń, że ludzie nie dorośli do wolności i odpowiedzialności samych za siebie oraz że partia i rząd dalej muszą dbać o produkcję mięsa, mieszkań oraz papieru toaletowego.
Zmiana dokonała się, bo przyjęto proste rozwiązania. Prostota to nic innego, jak przywrócenie wolności. Dzięki niej w Polsce szybciej i skuteczniej niż w innych krajach, zniszczonych przez socjalistyczne reżimy i ideologie, ludzie pracowali na swój dobrobyt. Dziś, mając ten sam Internet, telefonię komórkową i inne narzędzia oraz wkładając więcej pracy, nie uzyskują proporcjonalnie tyle, ile mają, pracując w innych krajach.
Czy Polacy prowadzący przy prostszych formalnościach i niższych podatkach swoje małe firmy w Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Niemczech przynoszą w tych krajach więcej czy mniej podatków niż w Polsce?
Jeżeli więcej, a jest to bardziej niż pewne, to niech każdy kandydat na prezydenta, urzędujący premier i parlamentarzyści odpowiedzą, dlaczego w naszym kraju nie może być tak samo, jeśli nie lepiej?
Rządzący powinni wykazać, jaki mają istotny i życiowo uzasadniony powód utrzymywania skomplikowanych przepisów, a tym samym czasochłonnych i kosztownych formalności, w swojej ojczyźnie.
Samo celebrowanie sukcesu sprzed ponad ćwierćwiecza to element historii, a nie gwarancji miejsca w przyszłości.
Andrzej Sadowski