"Żaden człowiek nie ma prawa nie tylko zabierać cudzej pracy czy jej owoców, ale nawet dowolnie określać jej wartości."
Zapłacą podatnicy
Andrzej Sadowski
Zapłacą podatnicy
Pomysł renacjonalizacji prywatnego przedsiębiorstwa, jakim jest Stocznia Szczecińska, to fundamentalny wyłom w ustroju polityczno-gospodarczym państwa. To otwarcie możliwości upaństwowienia w innych przypadkach.
Przedstawiciele rządu twierdzą, że „Polski nie stać na utratę tych miejsc pracy”. Mówią, że niezależnie od kosztów ta decyzja musi zostać podjęta. To oznacza, że powraca się do politycznie motywowanej alokacji ograniczonych zasobów, którymi dysponuje nasz kraj. Tak było przecież w poprzednim systemie, gdy inwestowano np. w Hutę Katowice, niezależnie od tego, czy przynosiła zysk, bo taka była wola władzy. Teraz okazuje się, że, podobnie jak wówczas, decyzją władz można unieważnić prawa rynkowe i finansować przedsięwzięcia, które w wyniku działań rynku lub błędnych decyzji właścicieli zostały doprowadzone do bankructwa.
Kolejny aspekt to próba przedstawiania sytuacji w kategoriach liczby miejsc pracy, które znikną, jeżeli państwo nie podejmie interwencji, a nie w kategoriach kosztów, jakie polski podatnik musi ponieść, żeby ten nierentowny organizm utrzymać. Wspiera się nielicznych kosztem wszystkich pozostałych przedsiębiorców i zwykłych obywateli, którzy muszą finansować takie działania rządu poprzez podatki.
Rząd argumentuje też, że na Zachodzie państwa dotowały przemysł stoczniowy i dzięki temu on jeszcze funkcjonuje. Właśnie – dzięki temu jeszcze jakoś funkcjonuje, ale przegrywa w konkurencji z krajami, które nie alokowały politycznie pieniędzy w przemyśle stoczniowym. Kraje, które to czyniły, zostały ukarane, bo ich wzrost gospodarczy jest na poziomie 1, maksimum 2 proc., podczas gdy kraje, które zostawiają obywatelom i rynkowi decyzje ekonomiczne, mają wzrost nawet powyżej 10 proc.
Pomysł renacjonalizacji stoczni jest oparty na założeniu, że władza może zabierać jednym i dawać innym pieniądze, które ktoś uczciwie wypracował, a ten, kto podjął błędne decyzje, nie zostanie ukarany, bo państwo go uratuje. Jeśli taka decyzja zostanie podjęta, natychmiast ustawi się lista oczekujących do publicznej kasy, bo zamiast zaplanować, jak uratować firmę, łatwiej będzie pójść do ministra i powiedzieć, że „społeczeństwo nie może sobie pozwolić na utratę miejsc pracy”.
Tymczasem koszt miejsca pracy w sektorze prywatnych małych i średnich przedsiębiorstw wynosi od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Natomiast w takim konglomeracie jak Stocznia Szczecińska ten koszt jest nieporównywalnie większy. Czyli w zamian za jedno miejsce w stoczni mogłoby powstać kilka miejsc w sektorze MSP.
(„Zapłacą podatnicy”, Życie, 17.05.2002, 20.)