"Bóg, który dał nam życie, dał nam wolność."
Plan Wilczka dla Ukrainy
Elita Ukrainy stoi przed niebywałą cywilizacyjną szansą, jaka pojawia się raz na wieki. Już sam fakt aprobaty demokratycznych rządów krajów Unii dla zamachu stanu wobec demokratycznie i pod kontrolą unijnych obserwatorów wybranych władz Ukrainy jest pierwszym niebywałym osiągnięciem. Uzasadnienie dla siłowego odebrania władzy posiadającego – jak by nie było – demokratyczną legitymację może posłużyć prezydentowi Ukrainy do dalszych testów z praktykowaniem realnej demokracji w Unii Europejskiej jako takiej.
Rządzący Ukrainą chyba zdążyli już się przekonać, że na szybkie działania ze strony rządów państw Unii nie mają co liczyć. Apele o pomoc finansową dla tego kraju odbijać się będą długo pustym echem w gabinetach i salach konferencyjnych licznych instytucji Unii Europejskiej. Rządzący Ukrainą nie czekając na symboliczną pomoc zagraniczną mogą dokonać zmian systemowych, które wprowadzą ten kraj na drogę cudu gospodarczego. W ostatnim ćwierćwieczu nie brakuje doświadczeń nie tylko w naszym regionie świata.
Polska w końcu lat 80. dwudziestego wieku była bankrutem. Ostatni rząd socjalistycznego reżimu przywrócił w Polsce wolność gospodarczą, przyjmując 23 grudnia 1988 Ustawę Wilczka. Odblokowano ludzką przedsiębiorczość, która była głównym źródłem polskiego cudu gospodarczego. W Polsce nie było wówczas kapitału, systemu bankowego, powszechnie dostępnych telefonów, systemu dróg, które pojawiły się w ciągu ćwierćwiecza III RP, kilkunastu dobrze wykształconych w sztuce biznesu roczników czy tzw. zagranicznej pomocy, ale była wolność gospodarcza, która pozwoliła na stworzenie blisko dwóch milionów nowych firm. To one w ciągu następnych lat stworzyły blisko sześć milionów nowych miejsc pracy. Ta „kontrrewolucja straganów” uratowała wykluwającą się w Polsce demokrację. Polacy masowo tracący pracę w upadających przedsiębiorstwach socjalistycznej gospodarki nie wychodzili na ulicę, bo mieli szansę nowej pracy w powstających jak grzyby po deszczu prywatnych firmach. Wolność gospodarcza przywrócona jeszcze przez autorytarny reżim miała nieporównywalnie donioślejsze znaczenie dla gospodarczego skoku cywilizacyjnego niż rok później przyjęty program nowego rządu.
Podobne sytuacje miały miejsce w Estonii czy dziś w Gruzji. Premier Estonii Maart Larr publicznie wyznał, że plan gospodarczych zmian, które zaprowadziły ten kraj na szczyt rankingu światowego wolności gospodarczej i poziomu najniższego długu rządowego, oparł na lekturze „Kapitalizmu i wolności” Miltona Friedmana. Wolnorynkowe i systemowe zmiany w Gruzji dają jej dziś niebywałą szansę na jeden z większych cudów gospodarczych początku nowego wieku.
Niedyskutowanym przykładem jest to, co stało się w Niemczech po przegranej wojnie światowej. Kraj był zrujnowany pod każdym względem. To, co go postawiło na nogi i uczyniło światowym mocarstwem gospodarczym to nie mityczny Plan Marschala, tylko przywrócenie wolnego rynku pod nazwą „społecznej gospodarki rynkowej”.
Niezwykle istotne jest to, że konsekwentne wprowadzenie wolności gospodarczej eliminuje arbitralną władzę administracji i sądów, które na Ukrainie są kwintesencją korupcji. Oprócz przywrócenia wolnego rynku kluczowa jest zmiana systemowa wymiaru sprawiedliwości, który nie może być jak w Polsce barierą w rozwoju społecznym i gospodarczym, bo nie rozstrzyga niezwłocznie sporów, co gwarantuje konstytucja naszego kraju.
Rządzący Ukrainą powinni najzwyczajniej skopiować rozwiązania, które dały takim krajom jak Niemcy czy Polska najszybszy rozwój, czyli z czasu największej wolności gospodarczej.
Społeczeństwo Ukrainy nie jest homo sovieticus, co próbowano natrętnie wmawiać polskiemu społeczeństwu na początku III RP i tłumaczyć nieudolność rządzących. Hernando de Soto w „Innym szlaku” zauważył, że podstawą rozwoju nie są osiągnięcia natury czysto ekonomicznej. Są one w istocie wtórne, gdyż nie można nimi wytłumaczyć, dlaczego w jednych krajach ludzie mają więcej inicjatywy, skłonności do oszczędzania i inwestowania, a ich wysiłki są bardziej efektywne niż w innych. Przyczyna jest zawsze ta sama, niezależnie czy to Ameryka, Polska czy Ukraina. Jest nią obowiązujący system instytucjonalno-prawny i zasady, na których się on opiera.
Rozwiązanie dla Ukrainy nie tkwi w pieniądzach. Miliardy dolarów pożyczek nie uratowały złego systemu PRL, tak samo jak setki miliardów euro nie uratują złego rządzenia i systemu dziś w Grecji.
To przywrócenie wolności gospodarczej jest pierwszym warunkiem tworzenia dobrobytu na Ukrainie.
Andzrzej Sadowski