"Władza, która nie istnieje dla wolności, nie jest władzą, tylko przemocą."
DOKĄD PŁYWA OKRĘT LINIOWY?
Kamil Zubelewicz
DOKĄD PŁYWA OKRĘT LINIOWY?
Do Polski na krótko wróciła dyskusja na temat podatku liniowego. Codziennie podawano propozycje wysokości stawek, przytaczając szereg argumentów za zmianą sposobu opodatkowania.. Prawie nikt jednak nie podaje najważniejszej przyczyny, dla jakiej warto wprowadzić taki podatek.
Przedmiot opodatkowania
Przedmiotem opodatkowania tzw. PITem są przede wszystkim: praca, przedsiębiorczość oraz świadczenia społeczne. Istnieją dziś cztery progi podatkowe: de facto 0% (czyli kwota wolna od podatku), 19%, 30 % i 40%. Jednakże na osoby fizyczne nałożone są również inne daniny: składka na ubezpieczenie emerytalne, rentowe, chorobowe, wypadkowe, zdrowotne, fundusz pracy, fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych, fundusz rehabilitacji osób niepełnosprawnych itd. Jednakże te tzw. ubezpieczenia społeczne nie są opodatkowane progresywnie, ale regresywnie! Najbogatsi obywatele nie płacą od części swych dochodów żadnych składek na ZUS. Po prostu. Od pewnego poziomu dochodów składka na ZUS wynosi 0.
Dziś opodatkowanie osób fizycznych jest w sumie progresywne – ale progresja ta jest łagodniejsza, niż w przypadku progresji w PIT. Gdyby jednak wprowadzić wyłącznie liniowy PIT, zostawiając bez zmian kwestie ubezpieczeń społecznych, to osoby fizyczne byłyby opodatkowane podatkiem regresywnym...
Podmiot opodatkowania
Rozważania nad tym, kto tak naprawdę płaci podatki są niezwykle emocjonujące. Czy płaci je pracownik od swych potencjalnych zarobków? Czy też pracodawca w związku z faktem zatrudnienia pracowników? Kto wreszcie traci nadwyżkę ekonomiczną? Pracodawca zgłaszający popyt na pracę czy pracownicy zgłaszający jej podaż?
Oczywiście udzielenie zbiorowej ogólnej odpowiedzi jest niemożliwe – bo decyzje o zatrudnieniu pracowników, podjęciu pracy i ustaleniu ceny za nią podejmowane są na poziomie mikro. Warto o tym pamiętać, formułując rozmaite sądy i prognozy dotyczące polskiej gospodarki.
Podatnik
Na poziomie państwa podejmowana jest jednak pewna podatkowa decyzja dotycząca tego, kto ma podatek fizycznie odprowadzić. Obecnie płatnikiem podatków jest zakład pracy, ale w kwietniu prawie każdy musi sam podatek ten obliczyć i rozliczyć się z urzędem skarbowym.
W momencie tym dotykamy największej zalety wprowadzenia jednego liniowego podatku obciążającego pracę. Bez ulg, odliczeń, kwot wolnych itd. Gdyby każda złotówka przekazana przez firmę pracownikowi (zleceniobiorcy, wykonującemu dzieło) byłaby tak samo opodatkowana, to pracownik nie musiałby wypełniać żadnych formularzy! Żadnych! Owszem – firma, tak jak dotychczas, wypełniałaby odpowiednie przekazy, ale obywatele raz na zawsze nie.
Czy taki wariant w ogóle jest możliwy? Odpowiadając pytaniem na pytanie: a czy ktoś z Państwa odprowadza podatek od oszczędności bankowych? Nie – gdyż robi to bank, bo opodatkowanie jest liniowe (20%), w tym nie ma kwoty wolnej od podatku. Chcieć to móc.
Podatek
Podatek liniowy zatem aby spełnić swoją funkcję musi przede wszystkim skumulować w sobie wszystkie dotychczasowe obciążenia pracy oraz nie posiadać żadnych progów, w tym stawki 0% (kwoty wolnej od podatku). Dzięki temu będzie można uprościć procedury oraz zrównać efektywną stawkę podatku ze stawką nominalną, jaką postrzegają przedsiębiorcy. Dzięki temu również pomoc społeczna będzie dysponowała informacją, ile tak naprawdę dany obywatel zarabia.
Zupełnie odmienną kwestią jest wysokość podatku. Dla popularności reformy warto by było obniżyć łączne wpływy z obciążeń pracy. Dla kondycji rynku pracy, a tym samym polskiej gospodarki – również. Wymagałoby to jednak podjęcia kroków (bezpośrednio) nie związanych z istotą podatku liniowego. Kwestia podatku liniowego to kwestia stricte techniczna, problem jego wysokości – to decyzja polityczna.
Korporacje
Okręt liniowy znowu próbował zacumować w polskim Sejmie, tym razem przy wsparciu przedstawicieli polskiego biznesu. Proponowali oni wprowadzenie „podatku powszechnego”, obejmującego jednolitą stawką wszystkie osoby fizyczne i prawne. Co by to jednak oznaczało?
Po pierwsze – korporacje płaciłyby procentowo niższą daninę niż mali przedsiębiorcy. Ci ostatni bowiem muszą opłacać ubezpieczenia społeczne, o czym wielu zdaje się nie pamiętać.
Po drugie, pracownicy opłacają podatek de facto od przychodu, a nie od dochodu. Czy kogokolwiek interesują koszty, jakie musi ponieść pracownik aby móc codziennie efektywnie pracować? Co więcej – wszystkie daniny obciążające pracę odnoszą się do przychodu pracownika. Niewiele przedsiębiorstw byłoby w stanie taki fiskalizm przetrzymać.
Po trzecie wreszcie – od kilku lat w Polsce stopniowo obniżana jest stawka podatku od osób prawnych. CIT zmalał z 40 % do 27% i... nic specjalnego w naszej gospodarce się nie stało. Jest to bowiem podatek od tego, co osoby prawne zechcą wykazać jako dochód. 40% z nich dochodu nie wykazuje, w tym prawie wszystkie sieci supermarketów...
Sprawiedliwość społeczna
Pojawiają się często zarzuty, że podatek liniowy jest niesprawiedliwy społecznie. Choć termin ten budzi wiele kontrowersji, rozważmy prosty przykład. Dziś podatek obejmujący wszystkie dotychczasowe daniny obciążające pracę wyniósłby 33% kosztu pracy. Gdyby robotnik zarabiał 1 500 zł brutto – na rękę zostałoby mu zatem 1 000 zł. Wydaje je w całości, płacąc w każdym kupionym towarze w zaokrągleniu 20% VATu. A zatem od 1500 złotych zapłaci on w sumie 500 złotych podatku liniowego oraz 200 złotych VAT (czyli 700 zł z 1 500).
Załóżmy tymczasem, że bogacz zarabia 15 000 zł brutto. 33% stanowi podatek, a zatem zostaje mu 10 000 zł. Połowę wydaje on na rozrzutną konsumpcję, w której zawarty jest podatek VAT. Drugą połowę oszczędza i...
Pozornie bogacz płaci podatek procentowo niższy! Podkreślam pozorność tego faktu: z 15 000 płaci on niby 5000 podatku liniowego oraz 1 000 VAT, razem 6 000. Czemu tak się dzieje? Bo bogacze mają wyższą skłonność do oszczędzania. Co zaś bogacze robią z oszczędnościami? Mogą je:
1) albo w końcu skonsumować, płacąc kolejny 1 000 zł VATu i identyczną stawkę podatku, jak robotnik (7 000 zł z 15 000),
2) albo w końcu zainwestować, znowu płacąc kolejny 1000 zł VATu i identyczną stawkę podatku jak robotnik (7 000 zł z 15 000),
3) albo trzymać do końca życia na koncie i cieszyć się rzekomym bogactwem.
Rzekomym, gdyż o bogactwie nie świadczą pieniądze, ale to, co się fizycznie posiada. Życie w złudzeniach jeszcze nie jest przedmiotem opodatkowania (rzeczywiste opodatkowanie zatem wynosi 6 000 zł z faktycznie skonsumowanych 10 000 !), natomiast przejście do realnego świata ekonomii – już tak.
Powyższy przykład pokazuje, jak łatwo popełnić błąd w ocenie podatku liniowego, jeżeli przyjmie się podejście krótkookresowe. Przy okazji warto podkreślić, że podatki (każdy z osobna i wszystkie razem), to tylko część systemu finansów publicznych. O – jakkolwiek pojmowanej – sprawiedliwości społecznej tego systemu nie decyduje wyłącznie liniowość bądź progresywność podatku, liniowość bądź progresywność cen (a czemu by nie!!!), ale przede wszystkim sposób adresowania transferów społecznych. Przy liniowym podatku świadczenia społeczne kierowane do osób biednych bez wątpienia taniej i skuteczniej zaowocują względnym zmniejszeniem rozpiętości dochodów. Oczywiście – jeśli właśnie to powinno być celem polskiej polityki gospodarczej.
(„Dokąd pływa okręt liniowy”, Życie, 19.04.2004)