Centrum im. Adama SmithaPierwszy Niezależny Instytut w Polsce od 16 września 1989 roku

SZKOŁA MANCHESTERSKA

ZNACZENIE, POCZĄTEK I ISTOTA MANCHESTERSKIEJ SZKOŁY

Anglicy szczególnie lubią zestawiać z sobą dwa tak różnorodne pojęcia, jak mechanika i filozofja i utrzymywać, iż praca maszynowa wywołała w Anglji taką samą zmianę w poglądach i samym trybie rozumowania, jak w Niemczech filozoficzne badania. Twierdzenie wszakże, iż istnieje zupełna tożsamość między niematerjalnymi wynikami działalności angielskiej maszyny, a praktycznemi skutkami spekulacyjnej niemieckiej filozofji, potrzebuje pewnych sprostowań i objaśnień. Zwrócić zwłaszcza należy uwagę, iż maszyna nie jest taka, nie jako maszyna, sprawiła pewne przekształcenie w pojęciach Anglików, ale w połączeniu z bawełną, to jest o ile służy do przeróbki tego materjału. Na wytworzenie nowych pojęć i nowych angielskich poglądów, czyli że tak powiemy nowej angielskiej filozofii, wpłynęła o tyle bawełna, o ile i maszyna; gdyby nie miało miejsca specialne zastosowanie maszyny do bawełny, celem wytwarzania bawełnianych tkanin, być może iż i nowa filozoficzna angielska tkanina nigdyby świata nie ujrzała. Nowa ta filozofja zatem jest wewnętrznie zespolona z bawełną; wysnuwała się ona ze społecznej angielskiej przędzy; maszyna zaś o tyle tylko przyjmowała w tem udział o ile do samej operacji wysnuwania służyła. Obecnie przędą i tkają nie ludzie, którzy niegdyś z tego spokojnego zajęcia wysnuwali sobie spokojne życie i właściwą filozofję ), ale olbrzymie automaty ze stali i żelaza; ludzie są przytem prostymi tylko widzami, dozorującymi ruch owych automatów, dodającymi im surowego materjału i odbierającymi gotowy wyrób. Owóż tysiące takich robotników, ugrupowane dokoła automatu, wyrobiły sobie nowe zupełnie stosunki życiowe, nowe warunki życia, które następnie wytworzyły nowe poglądy i odrębny tryb rozumowań. Zanim z działalności maszyny wynikła nowa filozofja, taż sama maszyna musiała pierwej wyrobić nowych ludzi, z nowemi warunkami życia, i co zatem idzie, z nowym sposobem zapatrywania się na stosunki społeczne.

Fabrykanci, którzy stanęli na czele tych robotników nowego rodzaju, którzy wykazali odrębne warunki ich istnienia, uporządkowali je systematycznie i wyformułowali ogólne zasady, stali się założycielami nowej filozoficznej szkoły. A ponieważ szkoła ta utworzyła się pierwotnie w Manchester, stolicy nowego bawełnianego państwa, gdzie był główny obóz jej założycieli, przedstawicieli (Richard Cobden, John Bright, Milner Gibson) i stronników; nadano więc jej nazwę szkoły manchesterskiej.

To co fabrykanci, twórcy manchesterskiej filozofji, podali za prawdę, było zrazu prawdą dla nich samych tylko, prawdą ich własnych interesów, zasad i poglądów, bez której, nie mogliby istnieć jako „lordowie bawełniani” (cotton lords). Ale z interesem tym stanął w najściślejszym związku interes ich robotników, to jest miljonów ludzi, które fabryka i maszyna do istnienia powołały; stąd interesa fabrykantów i robotników zespoliły się, i to co fabrykanci stawili jako prawdę, stało się prawdą miljonów, w których imieniu występowali przeciw innym, nieprzyjaznym im interesom (np. właścicieli ziemskich landlords). To właśnie odróżnia doktrynę nowego stronnictwa powstałego w społeczności, od doktryn innych politycznych koterji, szkół filozoficznych i sekt socialnych. Manchesterska doktryna dotyczyła bytu miljonów; a oparci na tych miljonach fabrykanci, od razu mogli się narzucić jako przedstawiciele nowych poglądów i nowych form społecznych. Prawdy manchesterskie były zrazu czysto – materjalnej, ekonomicznej natury; ale fabrykanci, usiłując zjednać im uznanie, wpadli w starcie z istniejącemi dotąd zasadniczemi prawdami politycznemi, socialnemi i filozoficznemi starej społeczności, i to z początku było tylko prawdą materjalną, kwestją ekonomiczną, przeistoczyło się następnie w kwestję polityczną i tą władzą broniącym własnych swoich prawd ekonomicznych. Zanim zatem bawełniani lordowie zdołali przeprowadzić swoje prawdy, to jest własne swe interesa ekonomiczne, musieli pierwej stoczyć walkę z właścicielami ziemskimi, i to wszelką bronią, nie tylko polityczno ale i filozoficzną Pod względem politycznym chodziło im o zniesienie dotychczasowej wyłączności i wyjednania sobie politycznego stanowiska; pod względem zaś filozoficznym – o usprawiedliwienie własnego materjalnego istnienia i teoretyczne udowodnienie logiczności swoich materjalnych inetresów. Godnem jest zastanowienia, iż bawełniani lordowie wychodząc z punktu, który zrazu przedstawiał się tylko jako kwestja celna (wolny przywóz zboża), w krótkim stosunkowo przeciągu czasu umieli objąć swoją teorją wszystkie bieżące kwestje, polityczne i socialne, filozoficzne i prawne, i wytworzyć nowy system filozoficzny, socialny i polityczny, zdumiewający swą loiczną ścisłością i zarazem energją z jaką twórcy przeprowadzają go na pole rzeczywistości

Zanim przejdziemy do roztrząsania ekonomicznych, politycznych i socialnych zasad manchesterskiej szkoły, rozpatrzmy naprzód dokładnie okoliczności, pośród których ona powstała; tem bardziej, iż nowa ta filozofia nie wytrysnęła z głowy pojedynczego myśliciela, w postaci gotowego systemu, ale zwolna rozwijała się z życia, tak że jednocześnie z myślami i formułami występowały na jaw i czyny. System manchesterskich filozofów tem głównie odróżnia się od każdego innego filozoficznego systemu, iż bawełniani lordowie wszystkie swe teoretyczne pomysły zaraz przeprowadzają na pole faktyczne, wszystkie loiczne wywody chronologicznym porządkiem urzeczywistniają; tym sposobem, postępując ze ścisłą konsekwencją, wszystkie swe filozoficzne zdobycze są w stanie okazać, jako tyleż zdobyczy politycznych. Błędnem jest zupełnie, jak się o tem z dalszego wątku niniejszego artykułu przekonamy, zdanie, mocno zresztą rozpowszechnione, iż hasłem przedstawicieli manchesterskiej szkoły, jest nie więcej jak wolny handel, pod którym rozumiano nie więcej jak zniesienie praw zbożowych. Manchesterskie stronnictwo zajmuje się całem istnieniem miljonów nowych robotników, tak pod względem ekonomicznym, jak politycznym i socialnym. 

Najbliższym, bezpośrednim i zarazem najgodniejszym uwagi wynikiem zastosowania maszyny do przeróbki bawełny było to, iż maszyna owa nie tylko stworzyła nowych ludzi i nowe życiowe stosunki, ale że nowych tych ludzi rozmnożyła zarazem w sposób zdumiewający. Fakt ten wykazuje się jawnie z okoliczności, iż w tym samym czasie, kiedy w rolniczych okręgach ludność wzrosła o 7 tylko procentów, w okręgach przemysłowych podniosła się o 37%. Głównie zaś to powiększenie ludności miało miejsce w okręgach bawełnianych Lankashiru, to jest w kolebce manchesterskiej szkoły, skąd jak z rozsadnika rozpostarła się ona po całej Anglji. W tem także ujawnia się dziwny i pozornie sprzeczny wpływ, wywierany na człowieka przez maszynę; z jednej strony zdaje się ona usuwać ludzi do roboty, z drugiej bezprzykładnie wielką ilość tychże ludzi do życia powołuje. Nie ulega zaprzeczeniu, że najbliższym celem maszyny jest zastąpienie pracy rąk ludzkich, tak że z każdem udoskonaleniem mechanicznem coraz mniej robotników potrzeba. Ale w miarę doskonalenia i wzrastającej stąd wydajności (produkcyjności) maszyny, wyroby jej stają się coraz tańszemi, a tem samem rozszerza się zakres ich zbytu, to jest zwiększa się zapotrzebowanie, i to w takim stopniu, iż dla uczynienia zadość powstającym żądaniom, niezbędne są maszyny coraz doskonalsze i coraz większe. I jeżeli udoskonalona maszyna potrzebuje rzeczywiście mniej licznej obsługi robotników, to wzrastająca produkcja i rozszerzony zbyt wymagają coraz większej ilości maszyn, a zatem coraz więcej ludzi, którzy wszakże nie pracują dawniejszym trybem, a tylko dozorują i podsycają ruch automatu. Zmniejszenie jednak stosunkowe liczby robotników w skutek budowy nowych i doskonalenia dawnych maszyn nie idzie bynajmniej równolegle z olbrzymim wzrostem robotniczej ludności spowodowanym zwiększeniem ilości maszyn i podniesieniem ich wydajności. Taka nieskończenie wzrastająca wydajność z jednej prowincji angielskiej Lankashiru, zaopatrująca targi całego świata, nagromadza w jednym punkcie ogromne masy ludzi, i zwiększa je w bezprzykładnym dotąd w dziejach świata stosunku.

Łatwo zrozumieć, iż tryb życia tych nowych mas zupełnie jest inny, aniżeli ludności okręgów rolniczych i rzemieślniczych, a odrębny ich sposób zapatrywania się doprowadzić musiał do nowych filozoficznych teorij. Rolnik lub rzemieślnik owoce swej pracy wymienia bezpośrednio na chleb i inne potrzebne mu przedmioty na tem samem miejscu gdzie je wyrobił, lub też na sąsiednim rynku. Rynkiem zaś nowopowołanych do życia miljonów nie jest żaden punkt stanowczo określony i bliski. Jest nim świat cały; rynek znajdujący się w pobliżu najmniejsze ze wszystkich ma znaczenie. Miljony te z góry są zniewolone do ciągłego wyszukiwania nowych punktów zbytu, do produkowania na coraz większą skalę i coraz doskonalszemi narzędziami, do sprzedawania swych wyrobów za coraz przystępniejszą cenę, do zjednywania sobie coraz większego zastępu kupujących i do ciągłej walki ze wzrastającem współzawodnictwem. Już z tych powodów fabrykant angielski z konieczności staje się politykiem; musi bowiem brać pod rozwagę stosunki własnego kraju do państw innych. Kwestja celna jest dla niego kwestją życia i śmierci, gdyż cło – to pasport dla jego produktu; ta zaś kwestja przy tak olbrzymim rozwoju handlu zewnętrznego, jest nader ściśle złączona z kwestją polityczną, która znowu przeważnie opiera się na budżecie. Nowo-powstała tedy klasa, nie posiadająca dotąd władzy prawodawczej, pomimo swego liczebnego i socjalnego znaczenia, przedewszystkiem poczęła tego szczególnie pilnować, by jej nie opodatkowano na korzyść arystokracji miejscowej. Tym sposobem kwestja pieniężna dla ligi przeistacza się w kwestję polityczną i proste zniżenie lub podwyższenie cła do roztrząsań i badań czysto-politycznej natury.

Z drugiej strony też same okoliczności, które przyczyniły się do wytworzenia ekonomicznych i politycznych poglądów, zniewalają następnie do szukania środków, za pomocą których poglądom tym możnaby wyjednać powszechne uznanie. Ludzie natłoczeni w wielkiej ilości na małej stosunkowo przestrzeni, żyjący pod jednemi wpływami, mający jednakże życzenia, i dążący ku jednemu celowi, mają większą łatwość wywołania tak zwanego zewnętrznego nacisku (pressure from without), aniżeli inni, chociażby w przeważniejszej liczbie, ale rozproszeni na znaczniejszej przestrzeni, różniący się między sobą co do rodzaju zajęć i nie mający jednego spólnego wszystkim punktu oparcia. Kto może przewidzieć jakim wpływom ulegną takie masy, jak naprzykład Lancashire, gdy przez dłuższy czas nie uczyni się zadość ich słusznem żądaniom? A wszystkie te uorganizowane masy w Anglji pozostają w ścisłym i szybkim związku z sobą, już z natury własnych swych interesów, i za pomocą kolei żelaznych? Nie odległość bowiem, ale fabryczne punkta stanowią w Anglji o potrzebie i kierunku dróg żelaznych. Fabryki to, ten główny żywioł składowy przyszłych miast, są stacjami kolei, pomiędzy któremi, jak przypływ i odpływ morza, poruszają się bezustannie tłumy ludzi, około automatów ugrupowane, ciągle są o siebie ocierające.

W obec takiej siły i takich środków, rozwiniętych przez nowe masy, ugrupowane dokoła maszyn i groźnie występujące przeciw stronnictwom wyznającym inne zasady, ustępstwa są najrostropniejszą polityką, jedyną mogącą zapobiedz gwałtownym wstrząśnieniom; tem bardziej, że owym masom nie brak kierowników i przedstawicieli: też same okoliczności, które powołały do życia te masy, wyprowadziły na widownię mężów, umiejących wyłożyć i określić warunki ich bytu. Fabrykanci stojący na czele robotników ze szkoły życia czerpią uzdolnienie, niezbędne nie tylko dla założycieli nowej filozofii i w ogóle przy rozpowszechnieniu nowych poglądów, ale i przy praktycznem zastosowaniu rezultatów tej filozofji. Szkoła życia, nadająca fabrykantom to uzdolnienie, jest trojakiego rodzaju: naprzód fabryka, zmuszająca do poddania całej masy robotników takiej samej bezwzględnej karności jakiej podlega automat; powtóre kantor, czyli biuro, zostające w związku z fabryką i zawiadujące jej częścią finansową; potrzecie giełda.

Jedna z najpierwszych zasad, jakie fabrykant czerpie ze sfery swoich interesów, głosi: ”Kupuj na najtańszym rynku a sprzedaj na najdroższym”. Umieją wprawdzie filozofujący fabrykanci nadać tej nauce koloryt mniej materjalny, moralniejszy, bardziej chrześcijański i ludzki, mówią bowiem: „Bierzmy na uwagę nie tyle siebie, ile miljony robotników, którym ciągle musimy dawać zajęcie, - co może mieć miejsce wtedy tylko, gdy będzięmy wyrabiać taniej, aniżeli fabrykanci kontynentu. Tylko przy taniej fabrykacji, możemy mieć nadzieję utrzymania za sobą rynków dotychczasowych i pozyskania nowych, a zatem dostarczenia robotnikom ciągłego zajęcia. By jednak wytwarzać taniej niż inne kraje, musimy przedewszystkiem starać się o nabywanie surowych materjałów na najtańszym rynku. Podatki lub cła, nakładane na surowe materjały, muszą koniecznie podnosić cenę wyrobu. Zboże jest tak samo surowym płodem jak bawełna; jeżeli nie bezpośrednio to pośrednio, używa się ono przy przeróbce bawełny; a gdy potrzebujący go robotnicy płacą za nie wysoką cenę wyrabianych towarów; raz, że przy podwyższeniu ceny zboża podnosi się cena najmu robotnika, potem, że przy wysokich cenach zboża zmniejsza się spożycie wyrobów fabrycznych – przedewszystkiem bowiem, każdy troszczy się o nabycie chleba, jako najniezbędniejszego środka do życia. Prawa zatem zbożowe stają w wyraźnej sprzeczności z pierwszem prawidłem naszej ekonomiki, które zaleca kupować na najtańszym rynku, a sprzedawać na najdroższym”.

I samo sprzedawanie na najdroższym rynku, manchesterscy filozofowie przedstawiają jako wynik humanitarnych względów. Twierdzą bowiem, iż tylko na takim sprzedając rynku, są w stanie dawać robotnikom coraz większy udział w korzyściach stąd osiągniętych, w postaci zarobnej płacy. Nawet ci robotnicy, którzy, jak chartyści, trzymali się niedowierzająco względem ostatecznych rezultatów manchesterskiej filozofji, połączyli się z nimi w walce przeciw zasadom właścicieli ziemskich, a mianowicie przeciw prawom zbożowym; charystom bowiem o to chodziło, by się naprzód załatwić z jednym wrogiem, to jest właścicielami ziemskimi, a następnie rozpocząć walkę z samymi tylko bawełnianymi lordami. Słusznie przeto możemy utrzymywać, iż manchesterscy filozofowie, występując do walki z land-lordami w obronie własnych swych zasad, mieli za sobą całą klasę robotniczą, której interesa, w owym przynajmniej czasie, w większej części przedstawiali. Szczególnie zaś miało to miejsce w walce przeciw prawom zbożowym w przeprowadzaniu zasady: kupować na najtańszym rynku, a sprzedawać na najdroższym.

Manchesterscy filozofowie fabrykanci, z głębokiemi tajemnicami nauki o kupnie i sprzedaży obeznawali się głównie na manchesterskiej giełdzie. Nigdzie nie jest tak potrzebną bystrość umysłu, jasność poglądu i dialektyczna wprawa, jak w tem miejscu codziennej schadzki bawełnianych lordów, bawełnianych spekulantów, ajentów i pełnomocników wszystkich niemal spożywców i wytwórców bawełny z całego świata. Jeżeli kupno i sprzedaż są już same w sobie pewnego rodzaju djalektycznym procesem, przy którym dwaj antagoniści bronią swej tezy, to jest podanej ceny, wszelkimi środkami i sposobami, jakie stają  w zakresie ich możności, - o ile musi to mieć miejsce na placu, gdzie sprzedaż i kupno odbywa się w tak rozległych rozmiarach, gdzie trzeba jednem spojrzeniem trafnie ogarnąć potrzeby całej części świata, by według tego należycie uregulować zakup surowego materjału i sprzedaż przerobionej bawełny, niepuszczając przytem ani na chwilę z oczu niebespiecznego spółzawodnictwa, pośród którego, jak pośród nieprzyjacielskich posterunków, trzeba manewrować. Pakami surowej i przerobionej bawełny nie tak łatwo obracać jak papierami rządowymi; tu od podniesienia się lub zniżenia ceny zależy los miljonów, tak samo jak od podniesienia lub zniżenia ceny zboża. Trafne przewidzenie okoliczności i stosowne do tego zarządzenie kupna, sprzedaży i fabrykacji, wymaga taktu i wielkiej dojrzałości sądu, które można zdobyć tylko na manchesterskiej giełdzie.

Przemysłowe obroty (business), o ile pozostają w związku z fabryką, kantorem i giełdą, były zatem potrójną szkołą, którą odbywali manchesterscy mężowie. Głównie zaś była nią giełda, gdzie nabierali djalektycznej wprawy i tej, że tak powiemy, faktycznej loiki, która ich następnie czyniła tak niebezpiecznymi przeciwnikami w parlamencie, na meetingach i w ogóle przy każdem starciu z przeciwnikami. Sami manchesterscy mężowie o zaletach swych wyrażają się skromniej; mówią oni: „Wysoką  moralną wartość naszemu rodzajowi pracy nadają głównie jego ujemne przymioty. Przemysł nie daje występkowi czasu do rozwinięcia się i niszczy go w zarodku. Jeżeli przemysł nie wytwarza żadnych poetycznych kwiatów, ani wielkich prawd metafizycznych, za to z drugiej strony nie dozwala rozrastać się żadnym chwastom, któreby chciano zasiać w jego sąsiedztwie”.

  

ZASADY MANCHESTERSKIEJ SZKOŁY

Nadmieniliśmy już, iż błędnem jest poczytywanie manchesterskiej szkoły jedynie za przedstawicielkę zasad wolno-handlowych. A chociażby tak było, to w każdym razie zwolennicy tej szkoły z następstwem czasu wyrażeniu „wolny handel” nadali nadzwyczaj rozległe znaczenie, żądają bowiem zastosowania jego zasad w religji, wychowaniu, nauczaniu i wszystkkich spółecznych stosunkach, w jakich tylko człowiek znajdować się oże. Cały ruch socialny, polityczny, filozoficzny i religijny przedstawia się im w postaci wolnego handlu. Ale wolny ten handel, w najrozleglejszem znaczeniu, był znowu sam wynikiem innej zasady, dalszem rozwinięciem ogólnego prawa, określającego cały tryb postępowania i rozumowań manchesterskiej szkoły i stanowiącego bezwiednie podstawę wszystkich jej twierdzeń i dążności. Ogólnem tem prawem było po prostu wytwarzanie za najtańszą cenę; to mianowicie jest zasadniczem prawem jej istnienia, naturalnem prawem jej przemysłowego bytu i zarazem bytu miljonów przez nią do życia powołanych. Tylko przy najtańszem wytwarzaniu mogli manchesterscy fabrykanci utrzymać się na rynkach całego świata i co zatem idzie, utrzymać swe stanowisko w Anglji. Od chwili w którejby przestali najtaniej wytwarzać, od chwili w której znaleźliby się zmuszeni do ustąpienia z rynków całego świata, bawełaniani lordowie przestaliby istnieć jako tacy, a miljony robotników jako ludzie; ponieważ z utratą tych rynków utraciliby środki materjalne, będące podstawą ich istnienia. Wszystko co tylko zawadza najtańszemu wytwarzaniu, lub go ogranicza, jest zawadą i ograniczeniem ich materjalnego bytu. Kupować na najtańszym rynku, sprzedać na najdroższym jest taż sama zasada taniego wytwarzania, tylko w innej formie wyrażona. Tylko przez to, iż kupuję za najtańszą cenę surowy materjał i wszystko co do fabrykacji należy, jestem w możności sprzedać za minimum ceny.

Temu wytwarzaniu za najtańszą cenę, jak już rzekliśmy, stały naprzód na zawadzie prawa zbożowe, przeszkadzające przywozowi zagranicznego zboża; więc zniesienie owych praw było najgłówniejszym i najpierwszym celem, do którego bawełniani lordowie rzucili się z zapałem i energją, jakie widzieć można chyba w walkach o religijne swobody. Ale prawa zbożowe były tylko jedną z zawad, stojących na drodze taniemu wytwarzaniu. Wszystkie cła, wszystkie podatki są mniej więcej tyluż ciężarami, naciskającemi w ostatecznym wyniku wytwór i wszystkie zmiany i reformy, które bawełniani lordowie w systemie podatkowym albo rzeczywiście przeprowadzili, lub też których przeprowadzenia domagają się, rozważać należy ze stanowiska wytworu za najtańszą cenę; wszystko to w końcu zmierza do zmniejszenia kosztów. Im mniej wytwórcy przyczynią się do podatkowego ciężaru, im równiej ciężar ten jest rozłożony, tem większą jest możność otrzymywania tanich wyrobów.

Z kwestją podatków w ścisłym związku pozostaje kwestja finansowa. W każdej fabryce wszystko co tylko dotyczy przychodów i wydatków, jest obliczone do najdrobniejszych szczegółów i jak można najekonomiczniej. „Dlaczego , pytają manchesterscy fabrykanci, nie miałoby całe państwo być tak zarządzanem jak fabryka? Dla czego nie uporządkować zarządu przychodami i wydatkami państwa w ten sam sposób, jak to ma miejsce w fabryce? Każda oszczędność w państwie musi w końcu dać się uczuć w przemyśle, każda winna ułatwić nam fabrykantom, przyczyniającymi się do ponoszenia ciężarów państwowych, wytwarzanie tanich wyrobów”. 

Tak samo we wszelkich dążnościach ku zreformowaniu prawodawstwa, sądownictwa itd., manchesterscy fabrykanci w ostatecznym wyniku upatrują zmniejszenie kosztów wytworu. Prawa, według ich zdania, mają przedewszystkiem na celu określenie stosunków własności; ale stosunki te są w najściślejszym związku z wytworem. Własność nie istnieje bezpośrednio, lecz musi być wytworzoną, i tylko przez ciągły dalszy wytwór może być utrzymaną i powiększoną. Nawet posiadłość ziemska sama w sobie nie ma żadnej wartości, a nadaje ją zastosowana do niej siła wytwórcza. Im lepiej są uporządkowane stosunki wytworu dotyczące, im jaśniejsze są prawa regulujące stosunki własności, im prostsze sądownictwo, rozwiązujące spory, wynikające zposiadania, im mniejsze koszta przy przejściu własności z jednych rąk do  drugich, - tem tańszy, szybszy i energiczniejszy jest wytwórczy ruch własności w ogóle, a w szczególności przemysłowy. Stąd też wszelkie reformy, nawet w systemie wychowania i nauczania, niewyłączając religijnych , zalecane przez manchesterską szkołę, jeżeli je bliżej rozpatrzymy, odnoszą się wkońcu do fabryki; a ostatecznym ich celem jest zmniejszenie końców wytworu, chociaż cel ten nie jest postawiony jawnie. Jeżeli naprzykład manchesterscy filozofowie utrzymają, iż państwo nie powinno mięszać się do religji, że należy pozostawić każdemu zupełną wolność uporządkowania się z własnem sumieniem, przedewszystkiem chcą oni dać tem państwu do zrozumienia, że żadnemu szczególnemu wyznaniu, chociażby to nosiło nazwę wyznania państwowego, nie powinny być udzielane pieniężne ani inne zapomogi z jakiegobądź źródła. Dawanie ze skarbu państwa pensji duchownym jakiejkolwiek jednej sekty, podczas gdy inne sekty muszą swych duchownych opłacać z własnej kieszeni, szkodzi sprawie taniego wytworu i w ostatecznym wyniku koszta takiego pierwszeństwa ponosi wytwórca, fabrykant.

We wszystkich walkach, jakie dotąd stoczyli, lub stoczą jeszcze wytwórcy manchesterskiej filozofji, w obronie swych poglądów, zasad i reform, była, jest i będzie podstawą ta materjalna zasada. Wytwór i jego koszta nie występują tam wprawdzie na jaw w całej swej nagości; ale obwinięte, osłonięte socialnym, politycznym, filozoficznym, lub filantropijnym płaszczykiem. Tem łatwiej to przychodzi fabrykantom, iż żądają oni reform nie dla siebie, ale dla dobra ludzkości, to jest nowych miljonów, które przemysł do życia powołał.

Reformom takim naturalnie, sprzeciwiała się stara spółeczność, głównie ciągnąca zyski z rolnictwa, - to jest właściciele ziemscy (landlords). Oni to mianowicie dzierżyli władzę polityczną w państwie, i praw na które napadano (jak prawa zbożowe, dziesięciny), bronili jako środków ustanowionych dla dobra powszechnego, to jest dla dobra tych tysiąców, których interes był mniej więcej zespolony z interesem rolnictwa. Bawełniani lordowie z jednej strony pracowali nad teoretycznem rozjaśnieniem ekonomicznej zasady własnych swoich interesów, umiejętnie obwijając je w socialną, filozoficzną lub filantropijną szatęz drugiej zaś, dokładali wszelkich starań, by rozedrzeć szatę filantropijną, sielankową i patriarchalną, którą właściciele ziemscy osłaniali swoje materjalne interesa i wykazać prawdę, w całej nagości: Życie całe, mówili, jest to proces kupna i sprzedaży, ciągnący się od kolebki aż do grobu: tylko kantor lub sklep, w których handluje się życiem, nie zawsze jest widoczny. Patrzcie, jak zręcznie właściciele ziemscy umieją, swój kantor ukryć pod patriarchalnemi i feudalnemi formami. Land-lordowie i arystokraci, tak dobrze jak my, mają fabryki, - są niemi grunta; jak zaś fabrykę tę nabyli, - przez kupno, czy zdobycz, tego roztrząsać nie chcemy. W fabrykach tych wytwarzają zboże. Ale zamiast by je prosto wystawiać na sprzedaż, wynajmują fabrykę wydającą zboże, to jest grunt, i każą sobie za to płacić w dwójnasób, raz w zwyczajnej monecie, którą pobierają jako dochód z gruntu, drugi raz w monecie patriarchalnej, utrzymując że odnajmowaniem gruntów robią dzierżawcom łaskę, za którą ci nigdy nie są w stanie dostatecznie im odwdzięczyć”.

 

MANCHESTERSKA SZKOŁA I WOLNY HANDEL.

Wyżej nadmieniliśmy, że swobody handlowe były koniecznym wynikiem postawionej przez bawełnianych lordów zasady, którą jest dążenie wszelkiemi drogami do najtańszego wytworu. Bawełniani lordowie podnieśli wolny handel na wysokie stanowisko, nadali mu wyższe znaczenie; nie było to już tylko proste zniesienie ceł i podatków w celach tańszego wytworu. „Wolny handel, mówili, jest nierozdzielny ze swobodą jednostek. Wolny handel jest tylko inny, bardziej praktyczny, wyraz dla oznaczenia swobody czynu i woli, będącej przyrodzonem prawem każdej jednostki. Kupowanie i sprzedawanie są to tylko formy, za pomocą których wymienia się to co utworzyły nasze ręce i głowy, tj. rezultat naszego czynu, naszej działalności. W tym procesie wymiany, przy kupnie i sprzedaży, nie powinniśmy iść za innemi przepisami i słuchać innych praw, jak tylko skazówek własnego naszego interesu, o ile ten reguluje się i określa własnem naszem sumieniem. Każde wdanie się państwa w prawo odbywania tej swobodnej czynności, tego wolnego handlu, jest nastawaniem na indywidualną swobodę jednostek, wdzieraniem się w prawo rosporządzania własną naszą wolą i czynami”.

Dalej mówią: ”Wymieniamy to co nam służy do utrzymania życia; przedmioty, które wymieniamy, są potrzebą naszego życia, i ograniczanie tych potrzeb przez cła, taryfy itd. jest niejako tamowaniem samego życia, wyraźnem naruszeniem zasady samoistnienia. Takie fiskalne ograniczenia są i niesłuszne i niepolityczne; zapatrując się z moralnego punktu, podobnym postanowieniom obowiązani jesteśmy być posłusznymi tyleż co przemocą narzucanym prawom. Dla celów państwowych można obłożyć podatkiem własność, ale nie narzędzia i środki któremi się ona pozyskuje. Twierdzenie to które później treściwiej rozwiniemy, jest tem ważniejszem, iż zawiera w sobie zasadę, w skutek której stronnictwo manchesterskie odrzuca wszelkie podatki pośrednie (niestałe)”.

Wszystkie prawne postanowienia co do przywozu lub wywozu tego lub owego artykułu, jak również wszelkie rozporządzenia rządowe, dotyczące miejsca, czasu kupna i sprzedaży, poczytywane są przez manchesterskich filozofów nie tylko na niepolityczne, ale nawet za niesłuszne: są one w ich oczach wyraźniem pokrzywdzeniem swobody woli i czynu. Cała hisorja, cała przeszłość, mówią oni, jest dążeniem do wolnego handlu, który ostatecznie doprowadza do powszechnego pokoju.

Zniesienie cechów, o ile stąd wynikła wolność zarobkowania, jest po części urzeczywistnieniem idei wolnego handlu, o ile spółczesne okoliczności pozwalały na to. Praca bowiem jestto własność, którą każdy może dowolnie rosporządzać. Wszelkie cechowe postanowienia, dotyczące terminowania itp., są ograniczeniem wolnego prawa pracy, na mocy którego wolno każdemu rosporządzać tą pracą, tj. własnością bez żadnego wdawania się osób trzecich i kontroli. Ci, którym pracę moją ofiaruję, posiadają jedynie prawo przyjęcia, tj. wymienienia tej mojej pracy, tej mojej własności na inną.

Z tejże samej zasady występują manchesterscy filozofowie przeciw tak zwanemu „bilowi dziesięciogodzinowemu”, który przeprowadzony został pomimo całego z ich strony oporu w r. 1849. „Państwo, mówili oni, wcale nie powinno mieszać się w handlowe umowy między robotnikami i przedsiębiorcami. Jeżeli robotnicy znajdują dogodnem dla siebie pracować w fabryce dłużej jak dziesięć godzin dziennie, państwo wcale nie ma prawa wzbraniać im tego. Sam robotnik powinien stanowić o tem, o ile warunki pracy odpowiadają jego interesom i siłom”. Samo jednak manchesterskie stronnictwo nie może zaprzeczyć, iż źródłem bilu dziesięciogodzinowego były pobudki filantropijne, i że wcale nie było zamiarem państwa przez skrócenie czasu roboty, zmniejszać zarobną płacę robotnika. Wszystko do czego zmierzało państwo, było to wzięcie w opiekę słabych przeciwko silnym, robotników przeciw kapitalistom, dzieci przeciw dorosłym, - ponieważ wymiana pracy, tj. własności w pracy zawartej, na inną własność, jak chleb itd., wcale nie jest tak swobodnej natury jak wszelka inna wymiana, i robotnik, niechcący poddać się stawianym mu warunkom, widzi się często rzuconym na pastwę niedostatku i nędzy. Ale manchesterskie stronnictwo właśnie zaprzecza tej nierównowadze między pracą a kapitałem i nie chce wiedzieć o tem „ukrytem cle moralnem”. „Praca utrzymuje ono, powinna sama sobą opiekować się; a gdy nie jest w stanie tego uczynić, w takim razie nie pomogą jej żadne prawne postanowienia, żadne cła opiekuńcze, praca taka nie zasługuje na żadną opiekę. W ogóle filantropija nie ma nic wspólnego z wolnym handlem. Handel nie przypuszcza sentymentalności.. Jak w sztukach pięknych smak, w moralności sumienie, tak w handlu interes jest właściwym kierownikiem naszych czynności. Nie trzeba jednak pomijać  klauzuli, którą wsuwają tu moralizujący fabrykanci, dla złagodzenia szorstkości wyrazów "własny interes". Mówią oni mianowicie: W handlu i obrotach własny interes winien być kierownikiem, o tyle, o ile nim samym słuszność powoduje".

 

MANCHESTERSKA SZKOŁA I BIL REFORMY

Jak z bilem dziesięciogodzinowym, tak samo manchesterscy stronnicy postępują sobie ze wszystkiemi politycznemi i finansowemi przepisami, ustanowionemi przed zniesieniem praw zbożowych i następnie; przekładają je oni na język manchesterskiej filozofji, usiłując wykazać ich stosunek do wolnego handlu. Tym sposobem bil reformy z roku 1832 był również według nich jednym z tych wielkich środków, które zawierają w sobie zaród wolnego handlu, czyli innemi słowami środkiem przygotowawczym, z którego następnie wywiązał się wolny handel. Utrzymują oni, iż niepodobna pogodzić z zasadami feudalizmu tego, by własności z handlu i przemysłu wynikającej nadana była władza polityczna. Tę to polityczną władzę, tj. odpowiednią reprezentację o parlamencie, trzeba było wywalczać krok za krokiem u właścicieli ziemskich, dotąd wyłącznie ją posiadających. Gdy przemysł pozyskał takież same socialne znaczenie jak własność ziemska, wtedy dopiero mógł dobijać się i do politycznego równouprawnienia, co czynił wyłącznie dla tego, by socialne zasady wolnego handlu pod względem politycznym oprzeć na najszerszych podstawach. Czyby np. na posiedzeniach r. 1846 można było przeprowadzić zasadę wolnego przywozu zboża, gdyby w skutku bilu reformy z r. 1832 skład parlamentu nie uległ znacznym modyfikacjom, które dały żywiołowi przemysłowemu możność być tam przedstawionym, chociaż słabo?

Polityczne znaczenie andał przemysłowi głównie jego socialna potęga, socialne stanowisko, jakie umiał pozyskać w państwie. Wszystkie te stare cities, boroughs, z ich politycznemi przywilejami wybierania na swych przedstawicieli arystokratycznych posiadaczy ziemskich, ujrzały się od razu odsuniętemi na dalszy plan przez nowe olbrzymie gminy miasta, które urosły bez arystokratycznych przywilejów i swobód politycznych, bez prawa głosowania i przedstawicieli. Ten bystry wzrost miast w okręgach bawełanianych dostatecznie wskazywał, iż oprócz ziemi i arystokratycznego tytułu, są jeszcze inne źródła bogactwa i socialnej potęgi. Przemysłowiec posiadający 20.000 wrzecion i odpowiednią temu ilość tkackich warstatów, z dumą mógł podnieść czoło w obec posiadacza 20.000 akrów. Jeżeli jeden zastawiał się secianmi swoich dzierżawców i rolników, od niego zależnych; drugi mógł wskazać na tysiące wolnych robotników, których los związany był z jego losem.

Pierwsi bawełniani lordowie podnieśli głos za reformą parlamentu. A ponieważ posiadacze ziemscy, w których ręku była cała władza prawodawcza do czasu zapadnięcia pomienionego bilu, nie poświęcili dobrowolnie dawnych swych interesów i przywilejów na rzecz nowych interesów i pretensji, nie pozostawało więc jak zmienić skład parlamentu, a nawet konstytucję państwa. „Przedewszystkiem pozwólcie nam zrobić izbę gmin tem, za co się ona podaje – reprezentacją narodu; dopuścić by reprezentowane w niej były: Sheffield, Birmingham i Manchester, z tysiącami nowych obywateli, w miejscu wszystkich tych spróchniałych miasteczek (rotten boroughs), w których nie masz ani jednej prawie duszy, gdyż te przeszły do nowo powstałych miast fabrycznych i osiedliły się dokoła automatów, - a wtenczas obaczymy, czy taka rzeczywista reprezentacja narodowa będzie jeszcze zatwierdzać prawa, okładające taxą chleb dla biednego ludu.

Bil reformy, którego przeprowadzenie tak energicznie popierali bawełniani lordowie, jak wiemy, nie wyprowadził wcale na widownię takiej reprezentacji narodowej. Reforma parlamentu w r. 1832 dała wprawdzie lepsze stanowisko przemysłowym interesom; nie stało się to jednak wcale w takiej mierze, by można było powiedzieć, iż interesa te stanęły na równej stopie z interesami arystokratycznemi. Jeszcze trudniej dowieść, iż w nowej izbie znalazły swych przedstawicieli właściwe interesa tych „nowych miljonów dusz”, które ujawniły się w postaci rąk roboczych. Jakkolwiekbądź, przeprowadzenie bilu reformy dało lordom bawełnianym możność skutecznego popierania zniesienia praw zbożowych, a więc postawienia pierwszego kroku na drodze ku urzeczywistnieniu wielkiego ich założenia: zaprowadzenia wolnego handlu.

Trudno stanowczo orzec, czy słuszniem jest to, co następnie utrzymywali manchesterscy stronnicy, jakoby w walce o reformę parlamentarną, jasno stał im przed oczami ich specjalny cel, z dalszemi jego wynikami. Jak każdy, po osiągnięciu celu, ku któremu wytrwale dąży, we wszystkich swych poprzednich czynach upatruje dążność ku temu celowi, tak i machesterscy mężowie we wszystkich poprzednich walkach widzą nie więcej jak walkę o zasady własnej ich filozofji. Gdy przy pomocy reformy parlamentarnej wyjednali zniesienie praw zbożowych, naturalnie iż od tego częściowego urzeczywistnienia zasad wolnego handlu, poszli dalej, a idealizując sam tenwolny handel, zażądali wolności w religji, moralności, wychowaniu, nauczaniu. Wymiana myśli, według ich zdania, winna iść ręka w rękę z wymianą towarów. Nie należy jednak przytem zapominać, iż pomimo wszelkiej ideologji i frazeologji, jaką posługuje się manchesterska szkoła dla rozjaśnienia swych materjalnych, socialnych i politycznych poglądów, główną podstawę wszelkich jej czynów i myśli stanowił i stanowić musi punkt materjalny: konieczność wytwarzania za najtańszą cenę. Bez taniego wytworu manchesterscy fabrykanci nie mogliby istnieć materjalnie, - i tylko dlatego iż z ich istnieniem zespolone jest istnienie miljonów, ta kwestja w której chodzi o życie, ukazuje się w tak poważnej i szanownej szacie i tak wzniosły głos zabiera.

Jakkolwiek różnią się poglądy robotników i przemysłowców, pierwsi jednak, każdy raz gdy szło o zmniejszenie kosztów wytworu, mieli sami interes łączenia się z bawełnianymi lordami przeciw posiadaczom ziemskim i spólnego walczenia przeciw wszelkim feudalnym pozostałościom i arystokratycznym przywilejom, zawadzającym swobodnemu wytworowi za najtańszą cenę. Arystokraci poznali rychło ważność tego materjalnego i moralnego poparcia, jakie dać może tak potężny żywioł jak nowo powstały proletarjat; wszelkimi więc sposobami starali się odciągnąć robotników od bawełnianych lordów i sobie ich pozyskać. Próbowali tego w początku walki o prawa zbożowe. Zrazu udało im się po części przekonać robotników, iż zniesienie tych praw nie przyniesie im żadnych korzyści, gdyż za zniżeniem ceny zboża musi pójść zniżenie ceny najmu; gdy jednak następnie chartyści oddzielili się od posiadaczy ziemskich i wystąpili przeciw nimw połączeniu z robotnikami i lordami bawełnianymi, - posiadacze ziemscy, szukając odwetu, usilnie pracowali nad przeprowadzeniem dziesięciogodzmowego bilu, jako szkodliwego lordom bawełnianym. Tu udało się posiadaczom ziemskim zapewnić sobie spółdziałanie robotników.

 

SZKOŁA MANCHESTERSKA I PRAWA ZBOŻOWE

Nadmieniliśmy już wyżej, iż manchesterska filozofja nie wytrysła od razu i zupełnie gotowa z głowy pojedynczego myśliciela, lecz powstała ze starcia dwóch stronnictw, i w starciu tem się wyrobiła. Najwięcej do jej rozwoju przyczyniła się walka o zniesienie praw zbożowych; nie bez interesu więc będzie bliższe rospatrzenie tej walki, tak w skutki obfitej. Manchesterska filozofja, w jej obecnem ukształtowaniu, dotyka wszystkich instytucij państwowych, wszystkich życiowych stosunków. Targnięcie się na jedną z tych instytucji, zakwestjonowanie tych stosunków z jednej strony, doprowadziło ją do badań nad innemi stosunkami i instytucjami i następnie do wyników pozostających w zupełnej sprzeczności ze wszystkimi tradycjami, ze wszystkiem co dotąd poczytywano za nietykalne. I ta filozofja zaczęła od sceptycyzmu, by skończyć na doktrynie i dogmatyzmie.

Od końca XIV-stego wieku do naszych czasów, prawodawstwo angielskie co do zboża wielkim zmianom ulegało. Zdaje się że przed tym czasem, pod względem wywozu, istniał w Anglji system całkiem zakazowy. W roku 1436, po raz pierwszy ukazuje się prawo, dozwalające wywozu pod pewnemi warunkami. W r. 1463 znajdujemy pierwsze postanowienia usiłujące ograniczyć wolny przywóz i zezwalające nań tylko w razie gdy cena zboża krajowego podniesie się wyżej nad 6 szylingów, 8 pensów za kwarter. W następnych latach postanowienia te uległy rozmaitym zmianom, aż do chwili, gdy w skutek odkrycia Ameryki i zwiększonego przypływu złota do Europy, cena żywności, a głównie pszenicy, tak podskoczyła, iż dawnego prawa niepodobna było utrzymać. Od r. 1670 zboże zagraniczne obłożone było cłem wynoszącem tylko 8 szil. Na kwarterze, w razie gdy cena zboża krajowego przenosiła 53 szil. 4 pen. Dopóki pszenica stała niżej tej ceny, przywóz był wzbroniony, jak również z drugiej strony cło 8 szil., wtedy tylko było znoszone, gdy cena zboża krajowego stanęła na 80 szil. W r. 1773, prawo to zostało poniekąd złagodzone i zboże zagraniczne mogło być wprowadzone do kraju za prostą opłatą 6 szil. Od kwarteru, gdy cena krajowego podniesie się do 48 szil. Ale od r. 1791 dozwolono do tylko przy cenie 53 szil., gdy zaś zboże krajowe stało po 50 szil. Za kwarter, przywóz zagranicznego był zupełnie wzbroniony. Postanowienia te były rozmaicie modyfikowane do r. 1815, w którym przywóz zagranicznego zboża wtedy tylko dozwolono, kiedy krajowe dochodziło do niesłychanej ceny 80 szil. 

Ostatnie zmiany jakim uległy prawa zbożowe przed ich zniesieniem, oparte były na tak zwanej skali ruchomej (slidingscale), według której, cło przywozowe zniżało się w miarę jak wzrastała cena zboża i odwrotnie.

W bliskim związku z prawami zbożowemi stał tak zwany akt żeglugi (Navy-act) – prawa nawigacyjne, po raz pierwszy ogłoszone w 1651, według których wszelkie towary z Azji, Afryki i Ameryki pochodzące, nie miały być dowożone do brytańskich posiadłości na innych statkach , jak tylko na takich które były zbudowane przez Anglików, dowodzone przez angielskich kapitanów, stanowiły własność angielskich poddanych i których osada była po większej części z Anglików złożona. Według tych praw żaden artykuł handlu, wytworzony w jakimkolwiek europejskim kraju, nie mógł być przywieziony do Anglji, inaczej jak na angielskim okręcie, albo przynajmniej na należącym do tego tylko narodu, który pomieniony artykuł sam wytworzył Prawo to, pozostające w najściślejszym związku z prawami zbożowemi, ulegało również licznym modyfikacjom, aż dopóki nie zostało zniesione, wkrótce po zniesieniu praw zbożowych.

Już dawniej próbowano różnemi czasy, za pomocą petycji i stowarzyszeń, znieść albo przynajmniej uczynić mniej uciążliwemi owe tak handlowi i przemysłowi niedogodne zbożowe i nawigacyjne prawa. Tak w Londynie utworzyło się w tym celu stowarzyszenie w r. 1836 i na czele jego stanęły osobistości bardzo poważne. Ale wszystkie te petycje i stowarzyszenia nie zdołały doprowadzić do żadnych rezultatów, gdyż nierozumiano tego, iż przedewszystkiem należy wciągnąć w ruchu nowo powstałe miljony ludzi, nowy rospłodek takiego rodu, powstały w Lancashire ze skojarzenia się automatu z parą, ująwszy go w jedno potężne stowarzyszenie. Nawet w najurodzajniejsze lata, zboże zbierane w Anglji nie wystarczało już na wyżywienie nowej tej ludności: stąd cena zboża utrzymywała się ciągle na sztucznej wysokości. Prawa zatem zbożowe były wprost przeciwne sprawie wyżywienia się i rozmnażania tych nowych miljonów, pozostawały w sprzeczności z zasadniczem prawem automatów, dążących do coraz większego wytworu, co warunkuje się wzrostem ludności. Ponieważ manchesterskim fabrykantom chodzi głównie o wyrabianie swych fabrykatów przy minimum kosztów, które zostają znowu w najściślejszym związku z ceną zboża, spożywanego przez robotników było więc zupełnie naturalnem, iż manchesterska szkoła poczytywała za swój obowiązek wystąpić, z całym zastępem robotników, przeciw zawadzającym jej prawom zbożowym.

W roku 1838 ujawniło się w Anglji straszliwe przesilenie finansowe, do którego przyłączyła się jeszcze nędza, spowodowana nieurodzajem. W następnym roku zbiór był także lichy: głód i niezadowolenie panowały w całym kraju. W owym czasie Dr. Bowing powrócił do Anglji z podróży, którą przedsiębrał na stały ląd Europy dla zawarcia stosunków wolno-handlowych z innemi państwami. Gdy przejeżdżał przez Manchester, zwolennicy wolnego handlu zwołali meeting, na którym, jak łatwo się domyślić o prawach zbożowych wyrażano się jako o największym wrogu wolnego handlu. „Prawa zbożowe, mówiono, ustanowione zostały wbrew woli narodu, który przeciw nim protestował, i jeżeli istnieją do dnia dzisiejszego, to dlatego jedynie, iż naród ogólnie i stanowczo przeciw nim nie wystąpił”.

By rzecz tę do życia powołać, postanowiono zaraz utworzyć ogólne stowarzyszenie przeciw zbożowe, którego każdy mógł zostać członkiem, zobowiązawszy się do płacenia rocznie 5 szilingów składki. Na następnym meetingu, w którym przyjęli udział najznakomitsi kupcy manchesterscy, na wniosek Cobdena, postanowiono przyjść w pomoc stowarzyszeniu przez zaliczenie mu 3.000 f.st. Tym sposobem znalazł się środek zwołania deputowanych od innych stowarzyszeń, które się zawiązały w innych miastach angielskich, by naradzić się wspólnie nad ogólnemi środkami, jakie przedsięwziąć należy. Na jednym z meetingów, złożonym z takich delegowanych, postanowiono w masie udać się do Londynu na uroczystość otwarcia parlamentu, i za pomocą tej demonstracji poprzeć petycję, którą miał przedstawić członek izby niższej, Villiers, a żądającej ustanowienia komisji śledczej dla przejrzenia praw zbożowych.

W dniu oznaczonym złożył Villiers parlamentowi ową petycję, opatrzoną 10.000 podpisów, i jednocześnie przedstawił wniosek: „Ażeby izba raczyła przesłuchać tych świadków, którzy będą w stanie dokładnie objaśnić zarzuty przeciw prawom zbożowym, w petycji poszczególnione”. Ale izba nie dała się przekonać i odrzuciła petycję większością 189 głosów. Delegowani powrócili do Manchster. Tu natychmiast urządzono olbrzymi meeting na giełdzie zbożowej (Corn-Exchange), i postanowiono powtórnie w masie udać się do Londynu, by poprzeć nowy wniosek Villiers’a, a w razie jego odrzucenia zaraz na miejscu obmyślić stosowne środki. W nowym tym wniosku Villiers żądał, by izba, przetworzywszy się w komitet (committee general), na nowo przejrzała prawa określające warunki przywozu zboża zagranicznego. Wniosek ten znowu został odrzucony większością 147 głosów.

Jeszcze w bardziej stanowczym tonie przeciw zniesieniu i nawet wszelkim zmianom w prawach zbożowych wystąpiła izba lordów, gdzie zasiadają po większej części właściciele ziemscy. Z 444 członków było tu tylko 40 za wnioskiem. 

Ani więc izba lordów, ani izba gmin nie chciała przystać na bliższe rospatrzenie i zbadanie kwestji. Delegowani stowarzyszenia ofiarowali się dać parlamentowi objaśnienia o rzeczywistym stanie rzeczy; lecz parlament ofiarę odrzucił, niechcąc ani słyszeć o prawach zbożowych. Wtedy delegowani postanowili, że parlament przedstawiający „zbiorową mądrość” narodu, winien być zmuszony do wysłuchania ich i do zrozumienia sprawy nolens volens. Odwołano się do narodu, mając z góry przekonanie, iż ten znajdzie drogi i środki zmusić parlament do przesłuchania robionych mu przedstawień. W takim razie najskuteczniejszym środkiem był tak zwany nacisk zewnętrzny.

Jeszcze za bytności delegowanych w Londynie postanowiono wszystkie istniejące i mogące w przyszłości utworzyć się stowarzyszenia połączyć w jedno, pod nazwą: „Narodowej ligi przeciw prawom zbożowym” (National-Anti_Cornlaw-League), któreby otrzymywało instrukcje z Manchester, jako środkowego punktu. Jednocześnie rozpisano składkę i zamówiono mówców (lectures), którzy wszelkimi możebnemi sposobami rozpowszechniali zasady manchesterskiej filozofji, zjednywali zwolenników, tworzyli nowe stowarzyszenia i wzmacniali dawniejsze. Tym sposobem powstała doskonale uorganizowana otwarta propaganda, mająca własne swoje organa i puszczająca w świat mnóstwo pism ulotnych.

 

WALKA LIGI PRZECIW PRAWOM ZBOŻOWYM I OSTATECZNE JEJ ZWYCIĘSTWO

W epoce istnienia praw zbożowych, Angljia znajdowała się wyłącznie w ręku posiadaczy ziemskich potomków owych Normanów, którzy po zawojowaniu kraju, wszystkie grunta i ziemie rozdzielili pomiędzy siebie i swoich przyjaciół. Obecnie lidze szło nie mniej jak o odzyskanie Anglji napowrót, o odebranie jej Normanom, potęgę swą uwidomiającym w obu izbach parlamentu. Zniesienie praw zbożowych, wolny dowóz zboża z zagranicy, w oczach posiadaczy ziemskich nie inne miały znaczenie, ponieważ z przywróceniem wolnego dowozu zagranicznego zboża, ich własne zboże, osłonięte dotąd wysokiem cłem opiekuńczem, wraz ze zdobytą ziemią, na której rosło, zagrożone było utraceniem wartości. Land-lordowie wzdragali się przed upadkiem tak drogiej dla nich ziemi angielskiej, którą im z pod stóp usunąć zamierzano i sarkali na lordów bawełnianych, niepojmujących patriarchalnych więzów, jakie łączą dzierżawcę z właścicielem gruntów. „Lordowie bawełniani, mówili oni, obojętnieby patrzyli, choćby cała Angljia pokryła się skorupą lawy, byleby bez przeszkody mogli wyrabiać bawełniane tkaniny. Co ich obchodzi przyroda i poezja? Ich przyroda – to fabryka, ich poezja – to perkal”.

Ci to Normanowie, t.j. land-lordowie z całym zastępem dzierżawców, wieśniaków i wszystkich tych których interesa w starem państwie były ściśle zespolone z rolnictwem, wystąpili przeciw fabrykantom tworzącym, przez stowarzyszenie reszty ludności, jakby jeden wielki nieustający komitet, który z trybuny, kazalnicy, pod gołym niebem i w przestronnych salach ciągle gardłował, podtrzymując ruch i rozdrażnienie. Hasłem tych mas było big-loaf, cheap-bread! (wielki bochenek, tani chleb!), a codzienna modlitwa „Chleba naszego powszedniego daj nam dziś!” kończyła się w ich ustach przekleństwem rzucanem na posidaczy ziemskich. Z drugiej strony posiadacze ziemscy zagrożeni byli utratąnietylko chleba ale i ziemi ten chleb wydającej; chodziło niemniej jak o obronę tej ziemi, której posiadania chcieli im zaprzeczyć potomkowie zwyciężonych przez nich Anglo-saxonów, występujący obecnie w postaci lordów bawełnianych i to w ten sposób o jakim nikomu nawet się nie śniło. Zwyciężeni Anglo-saxonowie znaleźli środek usunięcia, że tak powiemy, ziemi z pod stóp Normanów, wywłaszczenia poczęści posiadaczy ziemskich bynajmniej ręką niedotykając. Napróżno bawełniani lordowie starali się dowieść, iż obudzając spółzawodnictwo z zagranicą przezwolny przywóz cudzoziemskiego zboża, chcą zmusić posiadaczy ziemskich do lepszego uprawiania ziemi angielskiej i uczynienia jej tym sposobem urodzajniejszą, a zatem cenniejszą. „Przyroda, mówili, jest piękna bezwątpienia, nie należy wszakże pozostawiać jej zupełnie własnym siłom, zwłaszcza w czasach kiedy chemja, technologja a głównie para, podają środki do powiększenia w dziesięciokroć siły wytwórczej tejeże przyrody. Nowy rozpłodek ludzi nie może iść za przyrodą rozwijającą się powolnie o własnych siłach, i wielki już czas skończyć z tą przyrodą, jak ją dotąd posiadacze ziemscy rozumieją, a zacząć wyzyskiwać grunt trybem fabrycznym”. Wszystkie te przedstawienia naturalnie dźwięczały w uszach posiadaczy ziemskich jak skorupa lawy i perkal.

Filozofowie zeszłego wieku poddawali rozbiorowi dawne państwo: „J.J.Rousseau w swoim Contrat social usiłował dowieść, że jest ono nie więcej jak oderwanem (abstrakcijnem) wyrażeniem władzy zwierzchniczej, przez lud nadanej, tak iż ludowi służy prawo odebrania w każdym czasie tego prawa przezeń na innych przelanego. Co Rousseau wykładał teoretycznie, to angielscy fabrykanci zamierzali przeprowadzić praktycznie. Po jednej tedy stronie stanęło stare państwo, wyrażające się w obu izbach prawodawczych i władzy wykonawczej; po drugiej zaś fabrykanci stawili państwo nowe, lub raczej państwo wyrażające się w obu izbach prawodawczych i władzy wykonawczej; po drugiej zaś fabrykanci stawili państwo nowe, lub raczej państwo pierwotne, żądające zwrotu ustąpionej niegdyś zwierzchniczej władzy. Nowe to państwo, jak je przedstawili fabrykanci, znajdowało się w pokojowem, spokojnem powstaniou, w obec legalnego, mocno usadowionego i prawa stanowiącego państwa starego, które udaje, że zawiera w sobie władzę ludową, rzeczywiście zaś już jej nie posiada. Liga przeciw prawom zbożowym, w swej potężnej organizacji, była w gruncie rzeczy nic więcej, jak nawróceniem do pierwotnego państwa (rekonstytucją), praktycznem ujawnieniem zwierzchności (sovereignty) ludu.

Jak energicznie i poważnie wzięli się do rzeczy filozofujący fabrykanci, członkowie ligi, to widzieć można już z tego, że zwolennicy dawnego systemu, poetycznej przyrody i rolnictwa starego stylu, ujrzeli się w konieczności utworzenia ze swej strony związku pod nazwą: „Centralne rolnicze stowarzyszenia Wielkiej Brytanji i Irlandji” (Central Aqricultural Society of Great-Britain And Ireland). W okólniku z tego powodu wydanym znajdujemy co następuje:

„Interesa rolnicze, nie tracąc chwili, powinny wystąpić przeciw zgubnym planom Ligi. Jakkolwiek godne pogardy są żywioły (awanturnicy bez zasad i ciemni socjaliści), z których liga jest złożona, byłoby wszakże nierozsądkiem zamykanie oczu przed faktem i niepojmowanie, że bezustanna agitacja tych ludzi, prędzej lub później, doprowadzić może do wielkich klęsk. Liga użyła wszelkich narzędzi, jakie tylko mogą posłużyć do zatrucia myśli i uczuć narodu. Lektorowie (lecturers) przebiegają kraj deklamując o szkodliwości rolniczego monopolu, i chociaż są to płytkie wartogłowy, zawsze jednak kłamstwo i przewrotność, po sto razy są powtórzone, gdy się przeciw nim nie wystąpi, w końcu przybierają pozór prawdy... Rolnicze interesa, dla własnej obrony, powinny co najprędzej jąć się taktyki swych antagonistów: utworzyć ligę, rospowszechniać ulotne pismo, rozesłać po kraju lektorów, podobnych do misjonarzy itp.

Nowa filozofja, filozofja tych „awanturników bez zasad” o „płytkich wartogłowów” postępowała tym casem bez przerwy swoją drogą. W roku 1840 naczelnicy ligi rozpisali nowy wielki meeting, na który wezwano do udziału delegowanych ze wszystkich miast i wsi stowarzyszonych. Żaden gmach w Manchester nie był tak obszerny, by zdołał objąć licznych zwolenników ligi; wzniesionio więc olbrzymi panteon, w tem samem miejscu gdzie następnie stanął znany rynek wolno-handowy, a gdzie przedtem, w r. 1819, spokojny tłum ludzi, z tych samych co obecnie powodów, (to jest protestując przeciw prawom zbożowym) rozpędzony był przez wojsko, - nie dlatego, by co dziś było słusznem, dawniej było niesłusznem, ale że słuszność ta nie była uprawnioną, ponieważ automat nie stowarzyszył był jeszcze takiej masy ludzi, by wolność stowarzyszenia, dziś faktycznie w fabrykach istniejąca, uznaną była za prawną i godziwą po za obrębem fabryki.

W kilka dni po meetingu odbytym w Panteonie, widzimy znowu delegowanych ligi w Londynie. Znowu Villiers przedstawia swój wniosek, znowu chce izbę objaśnić i oświecić o prawdzie zasad manchesterskiej filozofji i znowu izba nie chce być oświeconą. Powracają więc delegowani, a rozwijając gorliwość w rozmiarach jeszcze większych, jednają sobie coraz liczniejsze masy i tworzą nowe stowarzyszenia.

Ostatnie modyfikacje praw zbożowych pochodziły, jak rzekliśmy, z r. 1828, z czasów ministerstwa Wellington’a. Polegały one na tem, iż cło pobierane od zboża, regulowano według tak zwanej skali ruchomej (sliding-scale); cło to wynosiło 24 szil. 8 pensów od kwartera, gdy kwarter zboża krajowego kosztował 62 szil. i z podniesieniem się ceny jego zmniejszało się stopniowo tak, że przy cenie krajowego zboża 72 szil. wynosiło 2 szil. 8 pen., a przy cenie wyższej nad 73 szil. po jednym szil. od kwartera, gdy kwarter zboża krajowego kosztował 62 szil. I z podniesieniem się ceny jego zmniejszało się stopniowo, tak, że przy cenie krajowego zboża 72 szil. wynosiło 2 szil. 8 pen., a przy cenie wyższej nad 73 szil. po jednym szil. od kwartera.

W miejsce tej ruchomej skali John Russel w r. 1841 chciał zaprowadzić stałą opłatę (fixed duty), któraby była pobierana w każdym czasie od zboża zagranicznego, bez względu na cenę zboża krajowego. Przez taką fixed duty chciał Russel, jak sam twierdził, położyć koniec bezustannej chwiejności cen, ożywić spekulację i ułatwi.ć dowóz zboża zagranicznego. Rzeczywiście zaś projekt ten powstał z powodu iż samo ministerstwo wigów było chwiejnem, że agitacja po za parlamentem przybrała olbrzymie rozmiary, i że Russel mniemał, iż wnioskiem tego rodzaju zjedna sobie przychylność ligi i tym sposobem zdoła się utrzymać przy ministerstwie. Oba te przypuszczenia zawiodły go. Liga nie chciała słyszeć o żadnem opodatkowaniu zboża; a stronnictwo posiadaczy ziemskich, z Robertem Peel’em na czele, powstało jak jeden mąż przeciw ministrowi. Po złożeniu projektu, Russel rozwiązał parlament; oburzenie zaś wywołane tym wnioskiem ze strony tak zwanych interesów rolnictwa było tak wielkie, iż do nowego parlamentu weszło sto nowych konserwatystów przeciwnych wszelkim modyfikacjom w prawie zbożowym. Russel znalazł się zmuszonym ustąpić, a miejsce jego, pierwszy minister, zajął Robert Peel, którego pierwszym czynem było zaprowadzenie nowej skali ruchomej i zupełne zaniechanie fixed-duty.

Tymczasem liga rozszerzając się ciągle, trzymała jakby w matni kraj cały. Gdy w parlamencie, zapatrując się z punktu politycznego, obradowano nad tem, czy chleb ma być opodatkowany na zasadzie fixed-duty, czy na podstawie sliding scale, liga zwołała izbę duchowną – synod kapłanów wszystkich sekt, którzy zapatrując się ze stanowiska religji, wszelkie opodatkowanie chleba uznali za bezbożne, tak fixed – duty jak i nową sliding-scale (Roberta Peel’a) potępili jako sprzeciwiające się wszelkim ludzkim i boskim prawom.

Z tą religijną manifestacją połączono wielkich rozmiarów manifestacje świeckie, zająwszy na ten cel naprzód teatr Drurylane, a potem Coventgarden, gdzie urządzono nadzwyczajne meetingi. Na te zbiorowe obrady, publiczność nęcona nowością rzeczy i zuchwałością mówców, tłoczyła się, jak na najciekawsze dramatyczne przedstawienia. Liga nie zaniedbywała żadnego środka propagandy; teatr zaś wielce się nadawał do jej celów. Do utrzymania uwagi mas w wytężeniu przyczynił się urządzony następnie w teatrze Ceventgarden bazar. Czem w r. 1851 był dla Anglji pałac kryształowy, tem w owym czasie był ów bazar dla ligi. Ludzie tysiącami doń ciągnęli i liga z dumą mogła wskazać na te legiony, których tym sposobem odbywała nie jako przegląd w Londynie, pomijają korzyści pieniężne ze sprzedaży mnóstwa rozmaitych  przedmiotów i opłaty za wejście

Trudno było zaprzeczać, że liga istniała jako nowa potęga, nowe państwo w państwie. „Liga pisał Times w swym rozumowanym artykule z 18 listopada., jest wielkim faktem. Faktem  i to ważnym jest,  iż z ogniska naszych fabryk wyłoniła się konfederacja, przedewszystkiem zakładająca sobie rozwiązywanie kwestji politycznej, a w dążeniu ku temu celowi nie stroniąca od żadnych ofiar, nie cofająca się przed żadnem niebespieczeństwem... Nie pomoże tu nic żadne utrzymywanie (chociaż moglibyśmy to uczynić nie rozmijając się z prawdą), iż liga ma co innego na myśli i ku innemu dąży celowi, a nie ku temu jak głosi. Liga ma najważniejsze sprawy na swej tarczy wypisać, może być trojańskim koniem rozruchów – wszystko to być może; zawsze jednak faktem jest że liga istnieje. Możecie mówić że ludzie należący do ligi, są zaklętymi wrogami korony i kościoła, iż dążą nie tyle ku otwarciu portów, poparcia handlu i zbogaceniu Anglji, jak raczej ku zrujnowaniu arystokracji, która jest stałym  przedmiotem  ich nienawiści i zazdrości. Możecie mówić dalej, iż liga chętnie upatruje chwili, w której angielskie instytucje wpadną w zamęt nie do rozplątania i hasłem stanie się rabunek. Wszystko to może być prawdą do pewnego stopnia. Ale , pytamy, kto stworzył ligę? Kto dostarczył materiału, desek, balów, krokwi do tego infandum monstrum? Kto monstrum  to napełnił rycerzami i wprowadził w mury naszej konstytucji? Odpowiadamy: Wy sami, którzyście lekceważyli nasze ostrzeżenia…Nowa potęga powstała w państwie i nich nikt nie mówi żeśmy ślepi w obec brzemiennej klęskami przyszłości, która wywiąże się z takiego stanu rzeczy. Otwarcie wyznajemy, iż mamy wrodzony wstręt do tych tłumnych manifestacji cottonmen ów i cant men ów”( 1 ).

Widzimy zatem że liga istniała już jako fakt wielkiej donośności: ale fakt ten nie był jeszcze uznany prawie, nie stał się prawem. Do tego liga nie ukształtowała  się jeszcze dostatecznie. Oczom Times’ a przedstawiła się ona jako fakt wielki, ale zarazem jako wielkie bezprawie. Jednocześnie jednak uznawał Times, że zniesienie praw zbożowych nie było całkowitą, jedyną prawdą, pierwszym i ostatnim dogmatem manchesterskiej szkoły. Przeczuwał on całą doniosłość  tej nowej  filozofji: obawiał się by mężowie ligi nie poszli dalej, i aby „nowa siła” w państwie powstała, nie zburzyła państwa dawnego. Times przyznaje istnienie faktu, mniema, iż jest w obowiązku ostrzedz, - jak gdyby to co się stało, mogło się odstać i być uznaniem za nieistniejące. Obaczymy następnie jak tenże Times odstępuje od swojego pierwotnego zdania, i uwzględnia  fakt, gdy ten doszedł do punktu w którym ma się stać prawem.

W roku 1845 zjawiła się po raz pierwszy zaraza kartofli, do któréj przyłączył się nieurodzaj zboża. Od dawna kartofle były artykułem wielkiej wagi dla Anglji, a zwłaszcza Irlandji, gdzie stanowiły jedyny środek wyżywienia się Miljonów ludzi. Choroba kartofli znaczyła dla Irlandji tyle co nieurodzaj zboża, a nawet i więcéj . „ Niebo się z nimi sprzymierza!”Zawołała wtedy liga, teraz już nie potraficie niedopuścić zagranicznego zboża do naszych portów. Jednak pomimo tego nowego sprzymierzeńca, landlordowie pewnoby trzymali porty w zamknięciu, gdyby sama liga nie stawała się coraz groźniejszą. Przy jej organizacji za pomocą wszechstronnie rozgałęzionych stowarzyszeń, łatwy było lidze zgnieść stare państwo” trzeba było tylko dać wolne pole naciskowi zewnętrznemu, ( pressure from weithout).

Ale liga chciała postępować konstytucyjnie, i zanim zdławiła państwo w swym potężnym uścisku, udała jakby  zamierzała je wykupić, za pomocą doskonale sobie znanego procesu kupna i sprzedaży. Jest to bardzo charakterystyczny rys téj pamiętnej walki. Obok niepodzielnych i niezbywalnych posiadłości angielskich arystokratów, znajdują się w Anglji tak zwane freeholds, które mogą być dzielone; przedstawiają one tę dogodność, iż kazda ich część nadaje posiadaczowi prawo głosowania w hrabstwie. Nabywać takie freeholds, za pomocą kupna dzielić je i podzielone części  ustępować swoim przyjaciołom, by tym sposobem pozyskać poważny wpływ na wyborach w hrabstwach i wybierać do parlamentu tylko ludzi przychylnych manchesterskiéj szkole, - to już dawniéj zalecał Cobden i po części przyprowadził do skutku. Ale teraz zamierzano rzecz tę rozwinąć w wielkich zamiarach. Na jednym meetingu w Menchester, postanowiono  zebrać na ten cel 250 000f. ST. I w przeciągu kwadransa podpisano się na 60.000 f.st. Pieniądz jest duszą wojny i liga dowiodła jeszcze raz, i to w sposób zdumiewajacy i przerażający jéj  wrogów, iż pod względem pieniężnych zasobów była nie wyczerpaną. Zanim zebrano całkowite 250,000 f.st., jeden minister za drugim, jeden landlord za drugim, poczęli oświadczać, iż się nawracają i przekonywają o potrzebie zniesienia praw zbożowych.

W roku 1846, po ośmioletniej przeszło walce, przeszedł nareszcie w parlamencie bil Roberta Peel’a, w przedmiocie przywozu zboża. Minister ten, jako nowo-nawrócony, otwarcie stając po stronie nowej teorii, mówił stawiąc wniosek: „ Nie chcę nadawać zbyt wielkiego  znaczenia chorobie kartofli i utrzymywać by ta głównie wpłynęła na zmianę moich przekonań. Nie! Nie chcę odejmować słuszności i prawdzie tego co się im należy, ani zaprzeczać temu iż zmieniłem moje zdanie jedynie i wyłącznie w skutek doświadczenia i spostrzeżeń, jakie zrobiłem w ostatnich latach.” W takiém samém położeniu jak Robert Peel, znalazł się i Times, którego opinja także gruntownie się zmodyfikowała.

„Liga, mówił Times, może w przyszłości przestać istnieć, rozpłynąć się w konstytucyjnym żywiole. Zrobiła ona swoje; wielki fakt rychło stanie się faktem dokonanym.” I rzeczywiście liga rozwiązała się w tym  samym jeszcze roku, w skutek postanowienia powziętego na meetingu, odbytym w Manchester. Zrobiła ona swoje: wielka niesprawiedliwość potęga jéj została usunięta; wielki fakt, którego istnieniu niepodobna było dłużej zaprzeczać – stał się prawem

Liga się rozwiązała , ale manchesterska szkoła istnieje. Liga była tylko siłą zbrojną, władzą wykonawczą téj szkoły, głównie dążącej ku temu, by jednej ze swych prawd zasadniczych nadać praktyczną doniosłość, w życie ją wprowadzić. Po kampanii armia została rozpuszczona; Lae manchesterska filozofja nie przestała istnieć. Podczas walki i właśnie przez tę walkę, rozwinęła się ona dalej, uporządkowała w zupełny system, ufna że po przeprowadzeniu jednego dogmatu, będzie w stanie przeprowadzić i dalsze teorie, wypływające z jednéj i téj saméj zasady.

 

SKUTKI ZWYCIĘSTWA

Łatwo domyślić, się ze po zniesieniu cła zbożowego, manchesterska szkoła poczęła zaraz pracować nad zniesieniem opłat, obciążających inne zagraniczne płoty i wyroby. Naturalnie, że i tu zasada wolnego handlu posłużyła  znowu do moralnego upiększenia nierównie materjalniejszej zasady będącej podstawą wszystkich działań manchesterskiéj szkoły, a mianowicie najtańszego wytworu. Cła, mówiono czynią wyrób droższym, a więc ograniczają spożycie. Skutkiem zaś każdego ograniczenia spożycia jest ograniczenie wytworu. W obecnym stanie przemysłu idzie głównie o jego rozwój na jak można największa skalę, o otwieranie wyrobom coraz nowych Rybków, aby maszyny, w których zawarty jest ogromny kapitał, nie próżnowały ani chwili, aby miljony ludzi, zostających  w usługach tych maszyn , ani jednego dnia nie pozostawały bez chleba. Los maszyny jest najściślej zespolony z losem ludzkim i fabrykant ma tak dobrze materrjalny jak i moralny interes w podnoszeniu wytworu wszelkimi sposobami. A czyż może co skuteczniej temu posługiwać, jak przeprowadzenie zasady wolnego handlu?

Ale i na tém nie  poprzestaje manchesterska filozofja. Poszła ona jeszcze o jeden krok daléj i postawiła sama sobie pytanie: dla czego właściwie mają być pobierane podatki? By tym sposobem utworzyć całkowity system podatkowy, zupełnie odpowiadający jéj zasadom.

Państwo, - tak rozumuje manchesterski filozof, - potrzebuje rocznie 70 miljonów f. ST. dla pokrycia  kosztów zarządu. Jak dostarczyć mu tę sumę w sposób najłatwiejszy i najmniej uciążliwy? Czy należy lud opodatkować bezpośrednio; czy téż obłożyć podatkiem przedmioty, przez ten lud zużywane? W systemie obecnie praktykowanym , oba te sposoby opodatkowania są połączone, i podatki pośrednie (od spożycia) przeważają znacznie, dając państwu nie mniéj jak 45 miljonów funt. Ster., które wpływają corocznie z przedmiotów. W obronie tego systemu podatku, najsilniejszym argumentem jest dowolność jego płacenia. Chcąc usunąć się od ciężaru podatku, można się wstrzymać od używania wina, tytoniu, piwa itd. Ale w ten sposób i z taką samą słusznością możnaby bronić opodatkowania chleba: i tu również można Radzic tym, którzy nie chcą płacić podatku, by chleba nie jedli. Przez takie pośrednie podatki chcemy tylko uczynić niewidzialnym poborcę i lud łudzić. Dla czegóżby w gospodarstwie państwowém nie postępowano według tych samych prawideł, jakie stanowią podstawę każdego porządnego handlowego domu, każdego pojedynczego gospodarstwa?  Każda porządna rodzina przede wszystkim oblicza swoje dochody , by według nich uregulować wydatki; tak samo niech i państwo, obliczywszy dochody składających je jednostek w ich stosunku pobiera pieniądze potrzebne do zarządzania interesami jednostek. Ale chcieć pobierać podatek od tego co jednostki spożywają, lub co wytwarza, znaczy nie tylko ograniczać wytwór i spożycie, ale zarazem zmniejszać środki, za których pomocą otrzymują się dochody i przychodzi się do własności. – jedynej podstawy opodatkowania.

Nie mamy potrzeby wyjaśniać, iż manchesterscy mężowie zbyt są jeszcze oddaleni od ideału systemu podatkowego: że zaś przez ciągłe wskazywanie na praktyczne sposoby prowadzenia interesów, przyczynili się do znakomitych ulepszeń w finansowym zarządzie, jest to już prawdą historyczną. Sidney Smith słusznie wyraził się o angielskim systemie podatków, twierdząc iż w Wielkiéj Brytanji wszystko jest podatkiem obłożone: „ niebo nad nami ( przymówka do niedawno zniesionego podatku od okien) i ziemia pod nogami.” Że dziś już jest inaczéj,  ze wiele wprowadzono ulepszeń w angielskim podatkowym i finansowym systemie, szczególnie w taryfie celnéj, - to przedewszystkiem  zawdzięczać należy działalności manchesterskiéj szkoły.

Największy wróg przemysłu – wojna, wbrew jest przeciwna zasadom manchesterskiéj szkoły. Dziś, mówią manchesterscy  fabrykanci, zdobywać należy nie państwa, ale targi, - co dokonywa się nie mieczem, ale za pomocą najtańszego wytworu. Źródłem wszelkich moralnych deklamacji manchesterskich fabrykantów przeciw wojnie, jest ekonomiczna zasada wytwarzania za najniższą cenę. Stałe wojsko zwiększa ciężar podatkowy, a zwiększanie tego ciężaru ostatecznie daje się uczuwać w zwiększeniu kosztów wytworu. Między rozmaitemi państwami, mówią oni, istnieją takież same stosunki jak pomiędzy jednostkami jednego i tegoż samego państwa. Dlaczegóżby spory między państwami nie miły być tak samo sądownie rozwiązywane, jak to ma miejsce co do sporów między jednostkami? Z tego to punktu wychodząc, stronnictwo manchesterskie oświadczyło się przeciw wojnie wschodniéj.

Z tego cośmy wyrzekli w niniejszym artykule o szkole manchesterskiej, wynika iż jest ona systematyczną przedstawicielką spółczesnych interesów przemysłu, w obec dawnych interesów państwowych, opartych na feudalizmie i rolnictwie. Z natury swéj, dogmat i praktyka tej szkoły opierają się na czysto ekonomicznéj zasadzie, która w walce z nieprzyjaznemi jéj stosunkami rozwinęła się  z loiczną konsekwencją i szczególną energią, jednając sobie częściowe uznanie i zastosowanie. To co przy tym ekonomiczno-politycznym systemie, mówi się o idealnych interesach i poglądach, uważać należy raczéj za broń w walce, niż za zasadną pobudkę i cel manchesterskiego stronnictwa. System, czyli jak Anglicy nazywają filozofja, i dążność zwolenników manchesterskiej szkoły, są niezaprzeczalnie tak samo jednostronne jak poglądy i interesa ich przeciwników. Zupełne i ścisłe zastosowanie manchesterskiéj  doktryny, przemieniłoby państwo w fabrykę wielkich rozmiarów i społeczność rozdzieliłoby na dwie  klasy: robotnikówi właścicieli zakładów przemysłowych. Interesa wszakże przemysłowe w teraźniejszéj spółeczności nabierają stanowczéj przewagi; dlatego też w Anglji zwycięzko przeprowadzają swe zasady, tylko zbyt jednostronnie. Gdy jednak silnie przeciw nim występują wielce rozwinięte i także jednostronne stare interesa arystokracji gruntowéj, zatém ze starcia tych interesów i dążności może wypłynąć harmonja interesów spółczesnych, a stąd pomyślność ogólna.

G.

 

Odbitka z „Ekonomisty”, Warszawa, I-sze półrocze 1867 r. str. 1-26.

Reddit icon
Technorati icon
Yahoo! icon
e-mail icon
Twitter icon
Facebook icon
StumbleUpon icon
Del.icio.us icon
Digg icon
LinkedIn icon
MySpace icon
Newsvine icon
Pinterest icon
poniedziałek, 2020-06-01

KOSZTY WYCHOWANIA DZIECI 2020

Materiał z konferencji KOSZTY WYCHOWANIA DZIECI 2020

do pobrania na miejscu lub z tiny.pl/79q15

film: https://youtu.be/GoZre5PAANU ...

czwartek, 2019-06-06

8 CZERWCA DZIEŃ WOLNOŚCI PODATKOWEJ 2019

8 CZERWCA DZIEŃ WOLNOŚCI PODATKOWEJ 2019

INFORMACJA PRASOWA CENTRUM IM. ADAMA SMITHA, Warszawa, 6 czerwca 201 9

 

Centrum im. Adama Smitha oblicza Dzień wolności podatkowej w Polsce od 1994 roku. 

W 2019 roku ...

piątek, 2018-10-26

Informacja prasowa o stanie inicjatywy Centrum im. Adama Smitha w sprawie projektu ustawy dotyczącej podejmowania uchwał przez zgromadzenia wspólników przez Internet

W środę 10 października 2018 r. odbyło się spotkanie grupy roboczej złożonej z ekspertów Centrum im. Adama Smitha oraz przedstawicieli Kancelarii Prezydenta RP w sprawie projektu ustawy dotyczącego podejmowania uchwał przez zgromadzenia wspólników przez Internet.

Dyrektor Narodowej Rady Rozwoju, Samorządu i Inicjatyw Obywatelskich, Pan Paweł Janik wyraził podziękowanie...

niedziela, 2018-08-12

Mariusz Łuszczewski ekspertem ds. relacji indyjskich

Mariusz Łuszczewski decyzją zarządu Centrum jest nowym ekspertem ds. relacji indyjskich. Oficjalne wręczenie tytułu eksperta miało miejsce 8 sierpnia 2018 roku.

poniedziałek, 2020-06-01

KOSZTY WYCHOWANIA DZIECI 2020

Materiał z konferencji KOSZTY WYCHOWANIA DZIECI 2020

do pobrania na miejscu lub z tiny.pl/79q15

film: https://youtu.be/GoZre5PAANU ...

czwartek, 2019-06-06

8 CZERWCA DZIEŃ WOLNOŚCI PODATKOWEJ 2019

8 CZERWCA DZIEŃ WOLNOŚCI PODATKOWEJ 2019

INFORMACJA PRASOWA CENTRUM IM. ADAMA SMITHA, Warszawa, 6 czerwca 201 9

 

Centrum im. Adama Smitha oblicza Dzień wolności podatkowej w Polsce od 1994 roku. 

W 2019 roku ...