"Etyka stanowi najpoważniejszy czynnik ekonomiczny, często rozstrzygający."
Z VAT-em czy bez, czyli promocja wiedzy o podatkach dla rządzących i utytułowanych
„Podatki mają konsekwencje” - powtarzał Krzysztof Dzierżawski, parafrazując tytuł książki Idee mają konsekwencje Richarda M. Weavera. Książka ta powinna być lekturą każdego kandydata na urząd publiczny oraz wykładowcy akademickiego, tak jak obowiązkowa powinna być ich elementarna wiedza na temat podatków. W przeciwnym razie debaty dotyczące podatków w dalszym ciągu będą przypominać spór pomiędzy zwolennikami systemu geocentrycznego i heliocentrycznego. W tym wypadku prawda nie leży pośrodku, i nie znajdziemy jej w połowie odległości pomiędzy Słońcem a Ziemią. Nie można się spotkać w „połowie drogi” i łączyć rozwiązań, które są ze sobą niekompatybilne.
Rozwiązanie problemu wymaga doświadczenia lub wiedzy, a najlepiej łącznie jednego i drugiego. Zacznijmy jednak od sprawy tak jasnej jak Słońce, acz wcale nie oczywistej, nawet dla osób wielokrotnie utytułowanych.
To nie firmy płacą podatki, lecz wyłącznie obywatele jako konsumenci. Jak to możliwe? Przecież firmy płacą pieniądze z tytułu takich czy innych podatków. Nic bardziej mylnego, tak samo jak złudzenie, któremu ulegamy patrząc z Ziemi na Słońce. Nasze zmysły – a nie wiedza – mówią nam, że to właśnie Słońce obraca się wokół zamieszkałej przez nas planety. Ludzkość żyła tym „złudzeniem optycznym” przez zauważalną większość swojego dotychczasowego czasu. Nie inaczej jest w podatkach. Właściciele i managerowie firm najzwyczajniej dopisują do kalkulacji kosztów wytwarzanych produktów i świadczonych usług koszt, którym są wszystkie podatki, jakie przyjdzie im, prowadząc dane przedsiębiorstwo, zapłacić. Konsument w cenie ma zarówno marże handlowe, jak i zysk przedsiębiorstwa oraz zysk rządu w postaci wliczonego w cenę podatku. Firmy są tylko agentami transferu podatków od
obywateli. W niektórych państwach, jak USA, firmy otrzymują z tytułu płaconych podatków zapłatę od rządu za ich odprowadzanie. Jest to jednoznaczny dowód, że przedsiębiorstwa najzwyczajniej wykonują w imieniu rządu zlecenie poboru podatków.
W państwach, gdzie realnie obniża się opodatkowanie, podaje się do publicznej wiadomości, ile pieniędzy w wartościach bezwzględnych dodatkowo zostawi się w dyspozycji obywateli, i nie używa się sztuczek kuglarskich, eksponując obniżki samych stawek podatku dochodowego lub konsumpcyjnego, a w tle podwyższając inne obciążenia, dla niepoznaki nazwane składkami, abonamentami lub opłatami itp. Dlatego prostą miarą, by przekonać się, jak dużo płacimy podatków, czyli wszystkich danin przymusowych, jest suma wydatków publicznych. Rząd i samorządy nie mają własnych pieniędzy, a tylko te, które pod przymusem od nas wydobędą. Jeżeli nie wystarcza bieżących podatków, aby pokryć wydatki publiczne, rządzący zaciągają na nasz koszt pożyczki, eufemistycznie zwane długiem publicznym, którego obsługę finansują też naszymi podatkami. Ten nieskomplikowany mechanizm nie jest w wystarczającym stopniu powszechnie znany nie tylko obywatelom, ale przede wszystkim rządzącym oraz utytułowanym, stąd tak wiele niezrozumienia co do „wyporności podatkowej” obywateli.
Nie powinno zatem dziwić ani rządzących, ani utytułowanych, że powszechną praktyką w stosunkach międzyludzkich, w których dochodzi do stosunku gospodarczego, jest „naturalne” pytanie „z fakturą czy bez?”. Wysokie podatki, takie jak VAT, a zwłaszcza ZUS, mają też naturę premii za ich niezapłacenie rządowi, a zostawienie w swojej kieszeni. Mechanika działania wysokiego opodatkowania jest doskonale opisana na przykładzie akcyzy na alkohol i powinna być elementem obowiązkowej lektury dla wszystkich rządzących oraz wypowiadających się w sprawie podatków. Mniejsza akcyza dała większe wpływy do budżetu niż wyższa, która zapewniała to tylko w arkuszu kalkulacyjnym tajnej sekty jego wyznawców w aparacie władzy i, w przeciwieństwie do osławionej loży P-4, do tej pory niezdemaskowanej.
Rządzący powinni przyjąć do wiadomości, że system podatkowy ma być systemem bierczym, a nie zdzierczym. Feliks Koneczny w Państwie i Prawie zauważył, że „system podatków, obmyślony przez nieuków, wyradza się łatwo w antyspołeczny. Utrudniając dochodzenie do zamożności, staje się narzędziem złodziejskim. (…) W gospodarce antyspołecznej trzeba podatków coraz nowszych, a coraz uciążliwszych; z coraz większymi zaległościami, a więc i ze skarbem coraz pustszym. Zdzierstwo podatkowe osłabia siłę podatkową; stanowi przeto nonsens. Stanowi wskazówkę niewątpliwą, że rządy znalazły się w ręku osób niewłaściwych i dla państwa niebezpiecznych”.
Andrzej Sadowski